Odkąd pamiętam, bałam się morza, a na rower wodny do tej pory nie wejdę bez kapoka – mówi Magdalena Lesiewicz, pomysłodawczyni i organizatorka OnkoRejsu. – Dla wszystkich uczestniczek był to pierwszy w życiu kontakt z żeglarstwem i już decydując się na udział w nim, pokonywałyśmy własne słabości. Pierwotnie pomysł rejsu nie był też skierowany jedynie do kobiet. – Gdy po raz pierwszy podzieliłam się nim na blogu, który prowadzę, nie było praktycznie żadnego odzewu – wspomina Magda Lesiewicz. – Zaczęłam więc bezpośrednio zagadywać
dziewczyny, które komentowały moje wpisy. Większość z nich jest teraz członkiniami załogi, choć przyznały się, że same pewnie nie przemogłyby się wówczas do zgłoszenia chęci uczestnictwa.
Bardzo istotne dla realizacji pomysłu OnkoRejsu było wsparcie ze strony Centrum Wychowania Morskiego Związku
Harcerstwa Polskiego w Gdyni, a w szczególności Lucjana Brudzyńskiego, prezesa zarządu Fundacji Harcerstwa Centrum Wychowania Morskiego ZHP, która organizuje także rejsy dla osób niewidomych „Zobaczyć Morze”. Fundacja CWM ZHP jest armatorem „Zjawy IV”. Nazwa jachtu nawiązuje do jednostek, na których w dwudziestoleciu międzywojennym realizował swoje marzenia o opłynięciu świata Władysław Wagner.
TAJNA GRUPA I WIELKIE WSPARCIE
Kobiety, które ostatecznie przyjęły wyzwanie wspólnego żeglowania pod sztandarem walki z rakiem, pochodzą z różnych regionów Polski i są w różnym wieku. Niektóre z nich wygrały z chorobą, część jest w trakcie leczenia. Gdy skład załogi został ostatecznie ustalony, a kapitan Magdalena Górecka zdecydowała się poprowadzić rejs, większość ustaleń związanych z przygotowaniami omawiana była w tajnej grupie na portalu Facebook. Wszystkie uczestniczki wyprawy po raz pierwszy zebrały się razem i poznały dosłownie na kilka chwil przed wypłynięciem. Wcześniej udało się im jednak uzgodnić nazwę rejsu, namówić córkę jednej z uczestniczek do stworzenia
logo, pozyskać dla wyprawy wsparcie sponsorów, a także wielokrotnie pojawić się w mediach. – Od początku było dla nas oczywiste, że nie płyniemy tylko dla siebie – podkreśla Magdalena Lesiewicz. – Często spotykamy się z błędnym przekonaniem, że jak ktoś ma lub miał raka, nie może prowadzić aktywnego życia, realizować swoich pasji, stawiać sobie wyzwań, być aktywny fizycznie. Udziela się to czasem także samym chorym. Chciałyśmy pokazać, że jest inaczej. Jednym z naszych celów jest także zwrócenie uwagi na konieczność badań profi laktycznych. Dla uczestniczek, a także dla toczących walkę z rakiem obserwatorów rejsu, symbolicznego
wymiaru nabrał sam kurs na Visby; trudy związane z przepłynięciem morza stały się w odpowiednikiem
walki z chorobą, a dopłynięcie do końca trasy – całkowitego wyleczenia. W dniu wypłynięcia uczestniczki OnkoRejsu żegnało z gdyńskiego nabrzeża około stu osób. Na jednym z transparentów widniał napis „Płyńcie
po życie”.
Pełna wersja artykułu w Jachtingu 9/2015. Cały numer online w cenie 9.90 zł dostępny tutaj.