Nie ma tu straszliwych skał, nie ma dramatyzmu huraganowego wiatru, nie ma rażącej głupoty ludzi. Trudno tu mówić o jednej błędnej decyzji, która doprowadziła do utraty jachtu. To, co przydarzyło się „Zewowi Morza”, to spirala zaniedbań, lekkomyślności i kompromisów, na które szli zarówno kolejni armatorzy, jak i urzędy klasyfikacyjne.