Ruch barek na Odrze niemal całkowicie zamarł. A państwo chce obciąć pieniądze przewidziane wcześniej na przywrócenie jej żeglowności. Odrą nie wozi się już węgla, piasku ani innych materiałów sypkich - tłumaczy Czesław Szarek, przewodniczący Rady Kapitanów Żeglugi Śródlądowej. - Jeżeli coś się sporadycznie transportuje, to towary większych gabarytów, np. kadłuby statków z odrzańskich stoczni. Ale i to jest bardzo trudne. Niedawno płynąłem z Wrocławia do Szczecina 6 tygodni, a powinienem 3-4 dni.
Wszystko przez wieloletnie zaniedbania, głównie w rzecznej infrastrukturze. Niedawno pojawiła się szansa, że wszystko się zmieni. Przyjęta w zeszłym roku przez rząd "Strategia rozwoju transportu” zakładała rozbudowę śródlądowych dróg wodnych i włączenie ich w sieć transportu europejskiego (zwanego TEN-T).
Szacowano, że potrzeba na to około 8 miliardów złotych. Do tej strategii przygotowano teraz plan inwestycyjny, który wzbudza jednak szereg wątpliwości posłów, samorządowców i nielicznych już armatorów. Przede wszystkim na wszystkie zadania związane z Odrą państwo chce zarezerwować zaledwie 2 miliardy złotych.
Tymczasem tyle potrzeba na inwestycje na jednym tylko odcinku od Brzegu Dolnego do ujścia Nysy Łużyckiej, gdzie zaniedbania są największe. Najpierw zmniejszono pulę na to zadanie do 509 milionów złotych, a ostatecznie okrojono do zaledwie 95 mln zł.
- Wskutek tych ograniczeń Odra wciąż nie będzie mogła być żeglowna - mówi Gabriela Tomik, pełnomocnik prezydenta Kędzierzyna-Koźla ds. Odry. - Żeby przywrócić transport na rzece, trzeba działać systemowo, a nie punktowo, jak próbuje się to robić, ograniczając wydatki.
To nie wszystko. W planie inwestycyjnym nie ujęto odcinka drogi wodnej od Kędzierzyna-Koźla do granicy z Czechami, którym obecnie można pływać jedynie kajakiem.
Ponadto modernizacja całej Odrzańskiej Drogi Wodnej nie zakłada osiągnięcia minimum IV klasy drogi wodnej, a taki jest warunek włączenia jej do europejskiej sieci TEN-T. Posłowie, m.in. z Opolszczyzny, zażądali już wyjaśnień od ministra infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej.
Z inicjatywy opolskiej posłanki Janiny Okrągły posłowie przygotowali interpelację, w której domagają się wyjaśnień, dlaczego ogranicza się program przywrócenia żeglowności na tej rzece.
Sprawa poruszana była także na ostatnim posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Odry. Podsekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury Dorota Pyć broniła się, że za okrojeniem planu inwestycyjnego do strategii rozwoju transportu był m.in.Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej. Wywołany do tablicy szef tej instytucji Witold Sumisławski tłumaczył się wyjątkowo mętnie.
- Te 95 milionów złotych na najbardziej zaniedbany odcinek rzeki od Brzegu Dolnego do Nysy Łużyckiej wydamy na pewno.Pozostałych 400 milionów nie uda się nam wydać na czas, np. z powodu braku decyzji środowiskowych, których uzyskanie często jest bardzo trudne - mówił szef KZGW.
Opolscy posłowie są zdziwieni takimi tłumaczeniami. - To jest bardzo zachowawcze podejście, mam duże wątpliwości co do motywacji krajowego zarządu i podległych mu zarządów regionalnych - ocenia posłanka Brygida Kolenda-Łabuś z Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Odry.
Popis indolencji dał niedawno podległy KZGW Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach. Pół roku temu zlecił prywatnej firmie przeprowadzenie prac na 200-letniej śluzie w Koźlu. Remont musiał być skończony do końca grudnia, w innym wypadku RZGW miał stracić rządowe pieniądze na ten cel - 1,7 mln zł.
Robotnicy skuli zewnętrzną warstwę śluzy, odkrywając stare cegły. Niedługo po tym zeszli jednak z budowy i już się tam nie pojawili. RZGW wyjaśnił, że był zmuszony wypowiedzieć umowę firmie, która wygrała przetarg, ponieważ tempo prac było za wolne. Zarząd uznał, że lepiej je przerwać, niż ryzykować niedotrzymania terminu. Tyle żerozgrzebana śluza może ulec zniszczeniu.Na dodatek brak możliwości przeprawiania się przez nią sparaliżuje wiosną raczkującą żeglugę turystyczną.
Podobnych problemów jest więcej. - Przez lata nie konsultowano wielu inwestycji z ludźmi, którzy się na Odrze najlepiej znają - przekonuje Czesław Szarek, przewodniczący RadyKapitanów ŻeglugiŚródlądowej. - I tak zdecydowano, że polder Racibórz Dolny będzie zbiornikiem suchym, tymczasem dla utrzymania żeglugi na Odrze najlepiej by było, gdyby był stale napełniony wodą.
- Część wykonanych już śluz i nabrzeży trzeba będzie przebudowywać w przyszłości, żeby dostosowywać do kolejnych klas żeglowności. Jakby nie można ich było od razu zrobić o te dwa metry szerszych - kręci głową Wojciech Huczyński, burmistrz leżącego nad Odrą Brzegu.
źródło: strefabiznesu.nto.pl