Mopelia została odkryta w 1767 r. przez Samuela Wallisa. W 1917 r. statek „Seeadler” dowodzony przez niemieckiego kapitana Feliksa von Lucknera rozbił się na tamtejszych rafach. Rozbitkowie skazani byli na przymusowy pobyt na tym odległym od cywilizacji lądzie przez wiele lat. W drugiej połowie XX w. miejscowa wioska rybacka tętniła życiem. Ludzie trudnili się hodowlą czarnych pereł i produkcją kopry. Nadszedł jednak mroczny dzień 1999 r. Potężny cyklon zmiótł wioskę z powierzchni zamieszkanego lądu. Wieś już nigdy nie miała zostać odbudowana. Nie było już bawiących się dzieci i pogodnych, zadowolonych z życia wyspiarzy. Dziś na Mopelii mieszka 10 osób. Dwie rodziny. Przybyły z innych wysp Polinezji i z tym miejscem związały swoje życie.
Początek wyprawy
Mamy fajną, zgraną ekipę, która doszlifowała się podczas wcześniejszych rejsów na wodach Nowej Kaledonii, wyspach archipelagu Vanuatu, Madagaskarze czy Morzu Andamańskim. Znamy się od ponad 30 lat. Zjechaliśmy już praktycznie cały świat – wszystkie kontynenty. Skipper to Gerard Tałach, bosman – Władek Kwiatek, pierwszy oficer – Wojtek Sobolak, kukowie to Jasio Rutowski i Kazio Kuś (który czuwał nad nami z dalekiej Polski), no i ja – Andrzej Ociepka, dbający o świeżą rybkę i inne frutti di mare, instruktor nurkowania, znawca biologii morza, ale również kronikarz, archiwista i filmowiec. Zawsze byłem motorem napędowym wszystkich wyjazdów. Wraz z Kaziem, który tym razem nie mógł jechać, dopinaliśmy wszystkie najdrobniejsze elementy naszych wypraw.
Odbieramy nasz katamaran Catana 41 w porcie Uturoa (16˚43’32 S 151˚26’45 W) na Raiatei. I tu od razu niespodzianka. Jak Amerykanie dowiedzieli się, dokąd płyniemy, natychmiast podnieśli nam kaucję i ubezpieczenie za czarter – i to dwukrotnie. W uzasadnieniu podali: „Czy wiecie, jak niebezpieczne jest wejście do laguny Mopelii?”. Prowiantujemy się, wiedząc, że będziemy przez miesiąc skazani na to, co teraz kupimy i potem upolujemy pod wodą. Pogoda dominująca na Polinezji Francuskiej ogólnie sprzyja żeglowaniu. Występują tu dwie pory roku, sucha od kwietnia do października i wilgotna od listopada do marca, kiedy może padać bez przerwy nawet tydzień.
Wiatry wieją z kierunku E do SE z prędkością 15–25 węzłów, a w porywach do 30 węzłów. Fala na morzu ma przeważnie 1–1,5 m wysokości, przy silniejszych wiatrach przez ponad dobę może dochodzić na pełnym oceanie do 2,5–3 m. Przy zmianie kierunku wiatru fala staje się nieregularna i znacznie krótsza, nie przypomina fali oceanicznej. Po stabilizacji wiatru, po paru godzinach zjawisko to ustępuje. W okresie od czerwca do września może przez kilka dni wiać maraamu – wiatr z SE o prędkości 25–35 węzłów. Ponieważ w tym rejonie w większości żegluje się w obrębie lagun, to jeśli ma się prognozy pogody, zjawiska te nie stanowią problemu.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu 5/2014. Dostęp online do numeru tutaj w cenie 9,90 PLN.