Przy wyjeździe z Jastarni, w stronę Juraty, stoi niepozorna chata. Kryta strzechą. Napis, informujący, że znajduje się tu muzeum („Pod strzechą”, i to całkowicie prywatne), nie rzuca się w oczy. Czasem przed chatą stała kaszubska łódź – o dziwo, nowa, czasem nie i wtedy w ogóle łatwo było przeoczyć. Turyści czy żeglarze bywali w Jastarni wiele razy, nie zaglądając tutaj. Chyba że ktoś był ciekaw, wchodził na podwórko i się rozglądał. Wtedy pojawiał się starszy pan, czekał, przyglądał się i – gdy się o coś zapytało – zaczynał opowiadać.