Grzegorz Węgrzyn żeglował wokół świata w etapowym rejsie na jachcie Regina R. Po pełnym przygód i przeciwności rejsie przybył do Nowej Zelandii, skąd wyruszył w dalszą drogę z zamiarem opłynięcia przylądka Horn. Kilka dni temu nowozelandzkie służby ratownicze odebrały sygnał wzywania pomocy z jachtu i wysłały samolot poszukiwawczo-ratowniczy P-3 Orion. Samolot odnalazł jacht i żeglarza - okazało się, że wskutek sztormu uszkodzeniu uległo urządzenie sterowe.
Ratownicy naprowadzili na pozycję jachtu statek handlowy i powrócili do bazy.
Okazało się, że żeglarz miał jeszcze nadzieję na dokonanie naprawy i odmawiał zejścia z pokładu, ale pogarszające się warunki, perspektywa dryfu przez najburzliwsze morze świata i brak szans naprawy steru w tych warunkach zmuszały do podjęcia najtrudniejszej dla każdego żeglarza decyzji.
Na miejsce akcji ponownie przyleciał samolot, tym razem z jednym z polonijnych żeglarzy na pokładzie. Po wyjaśnieniu sytuacji kapitan postanowił, po zabraniu dokumentów i najważniejszych rzeczy, opuścić jacht. Sam jacht utrzymywał się na wodzie, ale holowanie go było niemożliwe, a szanse, że zostanie odnaleziony w spokojniejszych warunkach znikome.
Zdjęcie z samolotu Orion.