Mówiąc o wygodzie i komforcie na pokładzie nie mam na myśli dywanów i kominka, choć z pewnością byłaby to kusząca opcja, zwłaszcza dla amatorów jachtingu. Wszędzie jednak oprócz pięknej słonecznej pogody mogą nam zawiać wiatry - wyczekiwane przez żagle, ale nieco mniej - przez nieprzygotowaną załogę. Bez względu na to, czy pływamy po Zatoce Gdańskiej, po Chorwacji czy Azorach, dobrze jest mieć coś rozgrzewającego - i nie mam na myśli płynów. Dziś o tekstylnym radzeniu sobie z niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi i kapryśną naturą :)
Wiadomym jest, że zimno i wilgoć sprawia, że człowiek zdecydowanie szybciej się męczy. Analogicznie, ciepło i suchość umożliwiają dłuższą aktywność - wydawać by się mogło, że temat dotyczy tylko wilków morskich, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wybierając wakacyjny czarter jachtu nie zapomnijcie o przechytrzeniu wiatru, który może nieźle namieszać. Tutaj nie ma większej filozofii, więc najważniejsze są dwie zasady: noszenie kilku warstw ubrań, czyli ubierajmy się na tzw. „cebulkę” oraz nośmy (w miarę możliwości) naturalne włókna, w tym przede wszystkim wełnę i bawełnę, co będzie sprzyjać nam tak w cieple, gdy docenimy ich przewiewność, jak i zimnie - ale o tym ekstremum dalej. Kwestia utraty ciepła jest niezwykle istotna, ponieważ nawet przy niewielkim wietrze jego działanie jest bardzo dotkliwe, o czym przekonali się moi współpasażerowie na katamaranie, o których pisałam w poprzednim wpisie. Dla przypomnienia, wyletnieni wczasowicze mamieni pięknym sierpniowym trójmiejskim słońcem wybrali się drogą morską na Hel. Zatoka okazała się być dla nich, nieprzygotowanych na wiatr, nieprzychylna i sprawiła, że szybko schronili się pod pokład, gdzie spędzili całą podróż, nie mając z niej właściwie nic. No, bo przecież chodzi o słońce, wiatr, bryzgi wody i zasmakowanie przestrzeni, czego na dole na pewno nie doświadczyli swą niefrasobliwością.
Mówiąc już o poważniejszym zabezpieczeniu się przed wiatrem, prócz wiatroszczelności warto pamiętać o wodoszczelności, bowiem mokre ubrania dużo słabiej izolują cieplnie. Nieprzerwanie trwa spór na temat wyboru materiałów, z jakich powinny być wykonane „ubrania rejsowe”. Najlepszym rozwiązaniem jest połączenie włókien syntetycznych z materiałami naturalnymi. Niegdyś w łaskach była wspomniana przed chwilą wełna, jednak bardzo powoli schnie i... śmierdzi, gdy jest mokra :) Niemniej jednak włókna naturalne świetnie nadają się jako warstwa spodnia, zwłaszcza pod sztormiak. Na warstwę tuż na skórę najlepsza jest bielizna termoaktywna zamiast tej z bawełny (wchłaniającej wilgoć z ciała), która zawiera włókna sztuczne (np. poliestrowe), usuwające wilgoć na zewnątrz na drodze mikroosmozy. Zatem jednym z lepszych rozwiązań jest zainwestowanie w koszulki czy spodnie dresowe właśnie z takich materiałów. Na górę warto zarzucić ubranie produkowane przez takich wytwórców jak Helly Hansen, Land's End, L.L. Bean, Patagonia czy nawet powszechny i korzystny cenowo Tribord, uszyte z tkanin laminowanych, których komórki zatrzymują powietrze zapewniając izolację cieplną, chronią także coraz częściej od przejmującego wiatru dzięki specjalnym warstwom zewnętrznym. Jeśli tego nam mało, warto wziąć pod uwagę także kamizelkę – nie tylko zatrzymują ciepło korpusu, ale jednocześnie nie ograniczają ruchów ramion.
Choć wszystko to może brzmieć bardzo topornie i mało stylowo, wszystkie amatorki jachtingu i żeglarstwa płci pięknej niech będą spokojne o swój wygląd. Firmy odzieżowe dbają o to, byście czuły się nie tylko ciepło, ale i pięknie. Sama przyznaję, że z coraz większą przyjemnością wertuję oferty żeglarskiej branży odzieżowej, bo proponują coraz ciekawsze dla nas rozwiązania i to takie, które można wykorzystać także na lądzie. Workowate żółte sztormiaki wciąż są niezawodne, ale... jest też w czym wybierać, gdy oczekujemy czegoś więcej. Na temat sztormiaków można by napisać osobny artykuł, tutaj jednak ograniczę się do rozróżnienia ich ze względu na przeznaczenie. Mówimy o sztormiakach inshore (śródlądowe), costal (zatokowe), offshore (pełnomorskie) i ocean (oceaniczne) w zależności od miejsca, w jakim mają nam służyć (im bardziej „poważne” trasy, tym są grubsze, bardziej wytrzymałe, bardziej rozbudowane i – nie ukrywajmy – droższe).
Północ czy południe, wschód czy zachód - wszędzie dokuczyć nam może przeszywający wiatr. Pamiętajmy więc, by na wszelki wypadek zabezpieczyć się przed nim. Bez względu na kwartał, w którym pływam, nie ruszam w rejs bez rękawiczek i nauszników, a także czegoś chroniącego przed deszczem i wiatrem. Licho nie śpi, Eol także ;)