SMS był krótki "Wrzesień. Żagle. Tydzień. 800 złotych całość. Piszesz się?". Jasiek oczekiwał krótkiej deklaracji - tak/nie do końca tygodnia. O rety! Co ja mam zrobić?! Zawsze marzyłam o jachcie, bezkresnym żeglowaniu z wydętym żaglem, ale ja po prostu... boję się jak cholera. Nigdy nie pływałam czy tam żeglowałam. Ruszyła lawina niepewności, ale pokusa spełniania marzeń była coraz silniejsza. Zdjęcia naszego jachtu na YACHTIC robiły wrażenie. Do boju ahoj!
Na pokuszenie
Już mieszkał w ogródku, już witał się z gąską. Ha! Ile to razy widziałam siebie na dziobie śnieżnobiałego jachtu przecinającego lazurowe fale, z wiatrem we włosach i uczuciem bryzy na skórze? Ile razy słyszałam te cudowne opowieści o wieczorach pod pokładem, kiedy morze delikatnie kołysze, a załoga siedzi zgromadzona wokół stołu z kubkami w ręku, śpiewem na ustach wymieniając się mniej i bardziej zmyślnymi historiami z poprzednich rejsów. Ile naoglądałam się zdjęć nocnego rozgwieżdżonego nieba odbijającego się w wodzie i wspomnień z długich pogaduch przy świetle księżyca na rufie. Teraz wszystkie te obrazki kotłowały się w głowie i zmieniały co rusz jak w kalejdoskopie, bo oto nadarza się okazja na spełnienie swoich marzeń. Serce podskakuje radośnie, ale jego entuzjazm szybko opada. Do gry wkracza pan rozum.
Tchórz!
Piękne wizje spełniania snów rozprasza sceptycyzm, który pojawia się u mnie w takich właśnie chwilach. Rozum przypomina o swoim istnieniu i podsycany strachem przypomina migające nerwowo czerwone światełko ostrzegawcze. Hola, hola przyjacielu! Z odsieczą przyszły hasła, które co jakiś czas udostępniam na Facebooku, bym nie zapomniała, że czasem warto wyjść ze strefy komfortu, by przeżyć coś niesamowitego.
- Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strach!
- Tam gdzie kończy się strach, zaczyna się wolność!
O tak, w to mi graj! Nastawiłam się bojowo do swoich lęków. Zaczęłam się zastanawiać, czego tak naprawdę się boję - główne moje obawy związane są z lękiem przed wodą. Niektórzy twierdzą z przymrużeniem oka, że to dowód normalnie rozwiniętej inteligencji i rozsądku, ale ten argument w tym przypadku mi nie pomagał. Bo tak właściwie ja nie potrafię pływać...
O ignorantko!
Głupio było się przyznać, ale z Jaśkiem trzeba wprost. I dobrze, że tak zrobiłam, bo mój kusiciel rozwiał moje wątpliwości i wizje obciachowego paradowania po pokładzie w okropnym wściekle pomarańczowym kapoku. Nie wiedziałam chociażby, że nie ma czegoś takiego jak kapok - to określenie jest stosowane przez kompletnych ignorantów (którym ja już nie jestem, ha!). Są kamizelki ratunkowe i asekuracyjne, które nie krępują ruchów i są całkiem gustowne. Wystarczy rozejrzeć się po ofertach żeglarskich firm odzieżowych. Faktycznie niezłe! Jasiek przejął się tematem bezpieczeństwa i chyba poczuł się dotknięty, że mogłam w ogóle pomyśleć o jakimkolwiek zagrożeniu. Ale przecież mam prawo dopytywać i nie wszystko musi być dla mnie oczywiste. Cieszę się jednak, że oprócz doświadczonej załogi asekuruje nas dodatkowe ubezpieczenie obejmujące ewentualne koszta leczenia czy ratownictwa.
No dobra, ale co z hmm... załatwianiem potrzeb fizjologicznych? W pamięci miałam opowieści z rejsów znajomych o mniej szlachetnych częściach pleców wystawianych za burtę, by tam "spuszczać emocje". Nieciekawa wizja, zwłaszcza, że oczami wyobraźni już widziałam jak nieudolnie fikam przez reling do wody. I to z gołą... no wiecie czym ;) Jasiek mnie wyśmiał. Na początku zrobiło mi się głupio, ale okazało się, że faktycznie warto dopytywać o prozaiczne sprawy. Magiczne słowo "kingston" nie ma już dla mnie tajemnic. Uff, a więc normalna toaleta na jachcie jest.
Strach ma wielkie oczy. Ja powiedziałabym raczej, że to wina niewiedzy. Z obawami pytałam Jaśka o różne rzeczy, te bardziej techniczne i czysto dziewczęce jak ta, czy (no dooobra, przyznam się) jest gdzie podłączyć prostownicę. Przecież na brzegu trzeba jakoś wyglądać - a przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz już wiem - płyniemy. Bezpiecznie, bez strachu, choć z lekkimi obawami, jak to będzie - jak przy każdym pierwszym razie ;) I chyba jednak bez prostownicy, bo są rzeczy ważniejsze. Bo czekają wakacje, słońce i świetne towarzystwo w gronie przyjaciół. Na i pod pokładem.