Zanim opiszę jacht, opiszę siebie: 195 cm, 140 kg i wieloletnie doświadczenie w pływaniu maleństwami po morzu. I moje pierwsze wrażenie po wejściu na jacht: „O, mieszczę się”. A potem było już tylko lepiej. Ale po kolei.
BRYŁA, KADŁUB, POKŁAD
Sylwetka jachtu jest po prostu ładna. Bez udziwnień, proporcjonalna (nadbudówka zachowuje przyzwoitą wysokość wnętrza – 1,83 m – nie psując całej bryły). Prosta pionowa dziobnica, górna część burt – pionowa, szeroka otwarta rufa z podcięciem nadają łódce sportowy kształt (jak się potem okazało, nie tylko kształt). Składana szprycbuda ochrania szeroki, pojemny kokpit. W kokpicie tym bez problemu zmieści się sześć osób. Ster na trzonie i prowadzenie szotów do kokpitu zajmują nieco miejsca, ale inaczej się nie da. Mała platforma na dziobie ułatwia
schodzenie z dziobu, operowanie kotwicą, może też stanowić bazę do wytyku genakera. Jacht testowy wyposażony jest w płetwę balastową dającą zanurzenie 1,7 m – jak na małą jednostkę duże, za duże. Na szczęście można zamówić wersję z płetwą w innym kształcie, zanurzenie zmniejszyć – kosztem pewnego pogorszenia osiągów. Na razie jednak dane było cieszyć się nimi (to znaczy osiągami, nie płetwami). Zastrzeżenia dawnych żeglarzy budziłyby duży kokpit i szeroka, otwarta rufa. To ma ze sobą ścisły związek – gdyby zamknąć rufę, to fala wchodząca do kokpitu zalałaby jacht. Z drugiej strony mały kokpit byłby kompletnie niefunkcjonalny. A wąska rufa to gorsze osiągi w żegludze. Otwarte rufy od dawna już są akceptowane. Przy czym ja bym za sterem dał jeszcze jeden kosz – gdzieś trzeba umocować tratwę, koło ratunkowe, pławkę świetlną – a przy okazji linki zabezpieczające załogę nie byłyby tak długie. W każdym razie konstrukcja jachtu mi się spodobała. Nowoczesna, prosta, wyważona, zapowiada dobre żeglowanie.
NAPĘD I OSIĄGI
Testowany jacht wyposażony jest w grot i fok o łącznej powierzchni 37 m – to sporo. Na dodatkowym rollerze przygotowany był code zero – coś w rodzaju większej, pełniejszej genuy. Doskonale napędza jacht w pełnych bajdewindach, półwiatrach i ostrych baksztagach. Grot wyposażony w dwa refy na refszkentlach (do refowania trzeba pójść do masztu i zaczepić remizkę o hak na bomie, ale opcjonalnie można poprowadzić dodatkowe linki). Fok na rollerze, code zero rozwijany „nieskończoną” pętlą z liny. Po uzupełnieniu grota o dwie liny wszystkie
manewry żaglami można robić z kokpitu. Maszt z takielunkiem ułamkowym i odchylonymi do tyłu salingami jest obecnie standardem, wydawał się nieco delikatny, ale przy lekkiej łódce przewymiarowanie want chyba by zaszkodziło, a nie pomogło. W każdym razie kształt (nowych) żagli jest bez zastrzeżeń i ich praca również.
Cały test Maxusa 26 przeczytasz w Jachtingu 9/2015. Dostęp online do całego wydania w cenie 9.90 PLN tutaj.