Niestety obawy odnośnie właśnie rozpoczętego, piątego etapu, uznawanego za absolutnie najtrudniejszy już okazały się słuszne. Rozgrywa się on na trasie z Auckland do Itajaí, liczy 7000 mil, i potrwa około 3 tygodni, przez które wydarzyć się może wszystko. W całej tej sytuacji upatrywać można słuszności twierdzenia, że wszystko co złe w żeglarstwie dzieje sie między 0300 a 0400 rano.... Do awarii doszło bowiem o 0315 UTC około 240 mil morskich na zachód od Przylądka Horn.
Załoga poinformowała, że maszt złamał się w górnej części nad trzecim salingiem. Na szczęście nikt z teamu nie ucierpiał, a pozostałości po drzewcu w oryginalnym kształcie nie stanowią też bezpośredniego zagrożenia dla załogi.
Z dość zrozumiałych względów zapadła decyzja o przerwaniu w wyścigu. Chiński team podjął początkowo decyzję o kierowaniu się w stronę Ushuaia w Argentynie.
Kapitan Dongfeng Charles Caudrelier powiedział wtedy: ' Jestem totalnie rozczarowany. Jak widać po zapisie naszych pozycji , delikatnie traciliśmy wtedy do naszych rywali, nie szarżowaliśmy. Maszt złamał się nagle, wiał wiatr o sile około 30 węzłów. Nie jesteśmy w stanie bezpiecznie żeglować na prawym halsie, ale możemy uzyskać porządną prędkość na halsie lewym. Płyniemy do Ushuaia i tam ocenimy możliwość dotarcia do Itajaí. ' Obecnie wiadomo już, że jednostka skieruje się na silniku bezpośrednio do Brazylii, na metę etapu piątego, bez próby kontynuowania wyścigu, co stanowi dla ambitnego kapitana wyjątkowo gorzką pigułkę. Co prawda jeszcze nie złożył on oficjalnej rezygnacji ale to tylko kwestia protokołu.
Gdyby tylko była szansa na skuteczną naprawę i dołączenie do stawki wyścigu w drodze do Brazylii na pewno by się na nią zdecydował ale nawet przelot w trybie awaryjnym wspomagany silnikiem zajmie 10 - 12 dni plus oczywiście czas potrzebny na naprawę i dotarcie na start etapu 6. Niestety to po prostu niewykonalne.
inf. volvooceanrace.com
fot. volvooceanrace.com