W momencie, gdy sezon żeglarski powinien startować w pełni, większość z nas zastanawiała się raczej nad tym, czy w ogóle na jeziorach pojawią się łódki. Potem rozważaliśmy, jak będą wyglądać środki bezpieczeństwa. Przecież żeglowanie to nie tylko to, co dzieje się na łodzi - to także porty, restauracje, a nawet miejsca noclegowe. Sytuacja na pewno wpłynęła na działalności, które żyją z turystyki i żeglarzy - szczególnie na Mazurach, nad Bałtykiem czy popularnymi Zalewami - Szczecińskim i Zegrzyńskim.
Szybko okazało się jednak, że samo pływanie po jeziorach to wręcz idealny sposób spędzania czasu. W maju jeszcze nieśmiało, ale już w czerwcu popularne akweny zaczęły wypełniać się żaglówkami, jachtami, motorówkami czy kajakami. - Cieszę się, że jest nas coraz więcej na wodzie - można było usłyszeć od żeglarzy na początku sezonu. - W czerwcu sami byliśmy zaskoczeni, ile osób pojawiło się na jeziorach - przyznaje Marcin Gryszko, twórca Żegluj, aplikacji dla żeglarzy.
- Prawie 700 tysięcy kilometrów. Tyle przepłynęli użytkownicy korzystający z naszej aplikacji w całym sezonie - dodaje Marcin Gryszko. Prawie połowa pływających po jeziorach korzystała z żaglówek. 33% łodzi stanowiły motorówki, a ponad 18% coraz bardziej popularne houseboaty. W Polsce najpopularniejsze wśród żeglarzy od lat są jeziora znajdujące się w północnej części Wielkich Jezior Mazurskich.
Mazury to nadal region, który przyciąga żeglarzy. Ale wraz z ograniczeniami z pandemią, wielu żeglarzy szukało akwenów bliżej swojego miejsca zamieszkania. Zalew Szczeciński, Zalew Zegrzyński, Solina czy liczne mniejsze akweny w Polsce stały się małymi, lokalnymi centrami dla żeglarzy. Za granicami nadal najwięcej Polaków wybierało Chorwację i Morze Adriatyckie jako swój tegoroczny cel.
Branża na pewno odczuła ograniczenia, ale mimo wszystko sposób spędzania czasu na łodziach jest na tyle bezpieczny, że żeglarze zdecydowali jednak skorzystać ze sprzyjającej pogody.
fot. arch. Żegluj.pl