Wyspy Kanaryjskie to jedno z ulubionych miejsc żeglarzy. Zresztą nie tylko, bowiem i turystyka „lądowa” cieszy się tutaj olbrzymim wzięciem. Jednak my będziemy mówić o tym zakątku wysp, do którego nie dostaniemy inna drogą niż morską.
Jeśli zainwestowaliście w czarter jachtu na Kanarach, warto odwiedzić maleńką, bo liczącą sobie niecałe 5 km kwadratowych powierzchni Isla de Lobos. Jej nazwa wbrew pozorom nie pochodzi od wilków, a od rzadkiego gatunku fok mniszek, nazywanych także wilkami morskimi, które ja kiedyś zamieszkiwały. I jak łatwo się domyślić, przez człowieka już dawno ich nie ma i na niczym spełzły próby ich ponownego sprowadzenia.
Isla de Lobos była jednym z pierwszych obszarów chronionych Wysp Kanaryjskich, ustanowionym w 1982 roku. I wciąż nim jest, dlatego przybywanie tutaj oraz poruszeni się po wyspie są poddane ścisłym rygorom. Można poruszać się tam tylko wyznaczonymi trasami. Nie można na nią przywozić zwierząt ani rozpalać ognisk, hałasować czy śmiecić. Na wyspie wyznaczony jest specjalny obszar na biwakowanie (El Carpintero) czynny od połowy czerwca do końca września, jednak nie jest tu tak łatwo przenocować. Po pierwsze pobyt nie może trwać dłużej niż 3 dni. Po drugie trzeba mieć specjalne zezwolenie, które można otrzymać po wcześniejszym skontaktowaniu się z Wydziałem Ochrony Środowiska Izby Fuertventury.
Wyspa ma swój „szczyt” – to stożek wulkaniczny “La Caldera” ( 127 metrów i można na niego wejść – chyba, że jest okres lęgowy ptaków). Roztacza się z niego widok na częściowo zalany wodą morską krater wulkanu oraz na inne wyspy znajdujące się w pobliżu Isla de Lobos. Na południowym wschodzie wysepki rozciąga się powierzchnia pokryta głazami, kraterami i obniżeniami terenu. Na północy znajdują się plaże powstałe z osadzonych szczątków morskich sprzed 100.000 lat. Wysepka pełna jest malowniczych zatoczek a morze dookoła niej krystalicznie czyste, co sprawia, że cieszy się taka popularnością wśród wielbicieli snorkelingu.
Od 1968 roku, kiedy to tutejszą latarnię morską w pełni zautomatyzowano , wyspa stała się całkowicie bezludna. Pozostały puste zabudowania wioski El Puertito oraz… bar! To jedyny tego typu lokal w tym miejscu, który swoje dania serwuje przybyłym na wyspę turystom i rybakom. W menu znajdziemy przede wszystkim regionalne, kanaryjskie potrawy, wśród których nie brakuje oczywiście ryb i owoców morza.