Tegoroczny sezon żeglarski minął mi jak nigdy wcześniej, bardzo szybko.
Trochę sobie w tym roku popływałem. Bardzo chciałem przez Mały Zalew dopłynąć do Rugii. Już wcześniej przymierzałem się do tego dwa razy, ale miałem pecha. Wiał tak silny zachodni wiatr, że musiałem się wycofać. Moje silniki (raz w „Chrapku”, raz w „Anfilii”) okazały się za słabe. O halsowaniu nie było mowy, było zbyt dużo sieci i płytko
– a zatem jak niepyszny musiałem zmieniać plany i wylądować w Świnoujściu. Ale podobno do trzech razy sztuka
– tegoroczny czerwiec wybrałem na trzecią wyprawę. Starzy bywalcy Zalewu gwarantowali w tym okresie korzystne
wiatry i ładną pogodę. Postanowiłem wyczarterować Cartera, który ma opinię bojowego jachtu. Kolejnym zadaniem było skompletowanie załogi, oczywiście „obowiązkowo” jej częścią stała się rodzina Dworkiewiczów oraz zeszłoroczna załogantka Małgosia, która również „zawzięła się” na Rugię.
Cały artykuł dostępny w Jachtingu 10-11/2017. Kup wersję papierową+online za 10 PLN po kliknięciu w link.