Z czysto utylitarnego punktu widzenia (w sensie: jeśli odrzucisz romantyzm) jacht to środek transportu i dom poza miastem w jednym. Sam wykaz układów i mechanizmów nieświadomą osobę wprowadza w błogostan: system kotwiczny, sterowania, zasilania elektrycznego, wodociągowy, asenizacyjny, nawigacyjny, silnik (z całym układem), mechanizm „strumieniówki”, omasztowanie i takielunek… Więcej techniki – więcej szans na uszkodzenia – to pewniak. Uważać, że takie rzeczy nie dzieją się na nowym jachcie – to oszukiwanie samego siebie.
Okoliczności utrudniające: nie wszyscy armatorzy czy wynajmujący jachty zdają raporty o uszkodzeniach i wydarzeniach (zazwyczaj ze strachu przed kosztami), a firma czarterowa odprowadzająca jacht na ponowny załadunek w pół dnia nie jest w stanie sprawdzić WSZYSTKIEGO.
I zapamiętajcie, kapitanowie: wy i tylko wy jesteście odpowiedzialni za sprawdzenie zdolności do pracy i kompletności waszego przyszłego statku, tym samym minimalizując ryzyko psujących urlop przykrych wypadków i płacenia rachunków za „cudze grzechy”. Albowiem firma czarterowa, ujawniwszy stratę lub wadę czegokolwiek po waszym czarterze, całkowicie zasadnie może was ukarać.
Niebezpiecznie jest myśleć, że „komu jak komu ale mnie, obytemu kapitanowi we współczesnych jachtach seryjnych, wszystko jest wiadome” – bynajmniej. Nawet jachty jednego projektu są niekiedy nader indywidualne pod względem ustalonej instalacji i jej rozmieszczenia. Również mało bezpieczne jest zapoznawanie się z projektem jachtu „na szybko” pod presją załogi krzyczącej: „Chcemy w morze!”. A już szczytem głupoty jest puścić mimo uszu wyjaśnienia menedżera zdającego jednostkę, wykręcającego się słabą znajomością języka angielskiego… Pomyślcie o tym raz jeszcze, bo z jakimkolwiek problemem na morzu, przyjdzie się zmierzyć wam i tylko wam!
A teraz arcyważna procedura zapoznania się z jachtem i jego kompletnością: check-in.
Preludium
W prywatnym spisie przygotowania do czarteru w rozdziale „skipper” powinny znajdować się punkty: taśma malarska, czarny marker, miękki ołówek, gumka i notatnik formatu kieszonkowego (w moim spisie figurują jeszcze rękawice do muringu, podręczny GPS, czołówka, pojemnik WD-40 i bezpieczny nóż). W załodze powinien być minimum jeden aparat fotograficzny z funkcją datowania zdjęć.
Do odbioru jachtu zostaw sobie na burcie maksimum jednego pomocnika – pierwszego oficera. Pozostałych najlepiej wysłać po zakupy – czas (odbiór zabierze minimum półtorej godziny) będzie racjonalnie wykorzystany, ścisk w wąskich pomieszczeniach się nie zdarzy i nikogo nie trzeba będzie zmuszać, by wysłuchiwać: „Długo jeszcze?”.
Obowiązkowo włącz lodówkę (niech przygotowuje się do przechowywania produktów).
Więcej na ten temat można przeczytać w Jachtingu 5/2015.
Fot. Autor