NATO ogłosiło formalny koniec operacji pirackiej u wybrzeży Somalii. Powodem jest spadek liczby ataków u tzw. Rogu Afryki i konieczność przeniesienia sił na Morze Śródziemne w związku z wojną w Syrii i kryzysem migracyjnym, oraz aktywnością Rosji na Morzu Czarnym. Operacja trwała od 2009 roku, szczyt ataków pirackich przypadał na 2010 rok, a od maja 2012 roku nie zanotowano porwania statku.
Szef operacji, Gerry Northwood, zwraca uwagę, że liczba operacji NATO rozciąga się od Bałtyku po Morze Śródziemne, zaś siły są niewystarczające. Jednak wycofanie się, mimo, że istnieją uzasadnione powody, wyśle niewłaściwy komunikat do morskich bandytów.
Z żeglarskiego punktu widzenia szlak przez Morze Czerwone i kanał Suezki jest wobec takiej decyzji niedostępny. Statki radzą sobie rozwijając największą możliwą prędkość, montując zasieki z drutu kolczastego lub tzw. koncertiny (coś w rodzaju drutu kolczastego w kształcie żyletek), zatrudniając ex-komandosów z bronią. Jachty, zwłaszcza żaglowe, wobec pirackiego zagrożenia są bezradne i stają się łatwym łupem byle bandyty z kałasznikowem.
Sprawa dotyczy również polskich żeglarzy, w okolicach 1999-2000 roku został - najprawdopodobniej, gdyż ciała nigdy nie znaleziono - zamordowany Krzysztof Zabłocki, żeglujący na jachcie Sadyba.
Zdjęcie: NATOwski okręt niszczy łódź piracką w Zatoce Adeńskiej, Wikimedia