Setki, biorące udział w regatach Setką Przez Atlantyk 2016, powoli kończą oceaniczną przygodę - a przynajmniej przygodę w kierunku zachodnim, i spływają na metę na Karaibach. W tyle zostaje jednak jeden jacht, Marcina Klimczaka. Żeglarz jednak postanowił potraktować rejs jako wyzwanie niekoniecznie sportowe i powoli, choć sukcesywnie posuwa się naprzód.
Jak informuje profil "Setkaprzezatlantyk" na FB:
Marcin Klimczak ma do mety tysiąc trzysta osiemdziesiąt mil. Przepłynął już dwie trzecie trasy od Sagres do Martyniki. Teraz wchodzi w obszar flaut i nadchodzącej z północy martwej fali. Trudniej będzie posuwać się do przodu. Wiatr wróci w czwartek. Marcinowi na pierwszym etapie duże poczucie bezpieczeństwa dawała dryfkotwa. Wypuszczał ją często, gdy tylko uznał, że fale mogą już być groźne. Wolał ciagnięcie dryfkotwy niż stosowane przez kolegów holowanie liny. Dryfkotwa hamuje ale Marcin od początku nigdzie się nie spieszył. Założył, że płynie z setkami towarzysko. Cieszył się z rejsu i ze swoich przebiegów. Na drugi etap wziął na jacht wyjątkowo dużą ilość zapasów. Kibicujmy Marcinowi i jego wielkiej przygodzie.
Oczywiście kibicujemy. Samo przepłynięcie oceanu jachtem tej wielkości jest poważnym wyzwaniem.
Postępy Marcina można śledzić na trackingu:
http://yb.tl/pzz_spa2016
Jak widać, została mniej, niż połowa trasy.
Zdjęcie: Marcin Klimczak, Facebook