' W Morze Rossa nie wmarzniemy. Marzenia (niektórych załogantów) o zimowaniu w lodach trzeba odłożyć na inny czas. Płyniemy po oceanie! Spod góry lodowej ruszyliśmy wczesnym rankiem. Na szczęście pak był luźny. Końcówka na żagielkach - kliwer i bezan. Z lodowego paku wyszliśmy około południa. Na oceanie duży rozkołys i silny wiatr. Płyniemy 7-8 węzłów. Buja nieźle. Do tego zapada noc, odwykliśmy trochę od pór dnia. Wszyscy gremialnie ziewają całymi dniami. Noce ciemne, a tu trzeba płynąć. Wystawiamy oko na dziób. Pływają kry i growlery. O ile growlery są widoczne, to kry często pojawiają się niespodziewanie zza fali. W dzień to nie problem, ale nocą... Dmuchamy na zimne! Nawet na to bardzo zimne, zważywszy na "okoliczności przyrody". Nadal pływamy w "siedemdziesiątkach". Nienazwanych siedemdziesiątkach.'
Selma, która konsekwentnie i za wszelką cenę unikała kontaktu z lodem, teraz go szuka... Wszystkiemu winne niedobory wody pitnej, spowodowane jej zamarzaniem.
' Płyniemy teraz wzdłuż Antarktydy i półwyspu Antarktycznego, aż do Cieśniny Drake'a. To dla nas najkrótsza trasa do Argentyny. W sumie opłyniemy 1/3 wybrzeży Antarktydy. Planowaliśmy jeszcze gdzieś po drodze się zatrzymać, ale niestety goni nas czas i plany rejsu. Czasu mamy na styk a nawet trochę za mało. Dlatego nie skręcimy w głąb morza Bellingshausena, zresztą cieśnina przy wyspie Charcota jest, według map, cała w lodzie i przez to niedostępna. Ale przepłyniemy koło wyspy nazwanej imieniem Piotra I.
Obecnie jesteśmy w przedsionku morza Amundsena. Płyniemy nadal dzień i noc, ale siadł wiatr i jest prawie bezwietrznie. Nie możemy czekać. Odpalamy silnik. Walczymy o czas, ale nie tylko. Okazało się, że nasze zapasy wody gwałtownie stopniały. Woda w zbiornikach jachtu po prostu zamarzła. Pozostało nam jeszcze około 100 litrów "rossówki" (wody wytopionej z lodowca na Wyspie Rossa). Dla 11 facetów to zapas na góra 5 dni... Odsolarka zwana także - solarką, daje wodę mocno słonawą. Nie pracuje sprawnie w tych temperaturach - jest za zimno. Woda, którą uzyskujemy nie nadaje się ani do picia ani na zaparzenie herbaty. Na siłę nadaje się do gotowania. Mamy co prawda całkiem spory - żelazny zapas wody w butelkach 0,6 l. Taki stan nie wywołuje jednak entuzjazmu załogi.
Kapitan zarządził ograniczenia - na razie - "do 4 herbat dziennie" - Załoga się natychmiast podporządkowała - ale także wykazała "inicjatywę własną". Ktoś zaproponował: - "Growlery!" - Do tej pory staraliśmy się omijać z daleka te niebezpieczne dla jachtu - wielkie bryły lodu, ale w tej sytuacji role się odwróciły. Zapadła decyzja: Zapolujemy na nie. Sternicy zaczęli wyszukiwać na horyzoncie ofiar. Koło jednej z gór lodowych znaleźliśmy odpowiednią bryłę. Spora sztuka. Fał przygotowany, na nim pętla zaciskowa, dwie osoby z bosakami i jedna z naszym lasso. Zarzucamy kilka razy, potem bosakami naciągamy we właściwe miejsca na bryle lodu. Korba, kabestan, lina w górę, a na końcu wisi kilkaset zamrożonych herbat. Ostrożnie na pokład, młotki załatwiają resztę. Spora radość. W końcu naszą ofiarą pada coś, co do tej pory jedynie nam zagrażało. Teraz fachowym okiem oceniamy następne, potencjalne ofiary. Bez trudu, nauczeni doświadczeniem dopadamy następne dwa growlery. Zdobyliśmy zapas wody na kolejne kilkanaście dni. Staliśmy się - łowcami, pogromcami growlerów. Wiemy już jak i jeśli trzeba - wszystkie możemy przerobić na herbatę! Decyzją kapitana - dalsze łowy zostały zawieszone, po prostu nie mamy więcej pojemników na wodę. Żelazna porcja wróciła na swoje miejsce. Wodna prohibicja trwała na Selmie, od chwili ogłoszenia, 40 minut! Nowa woda otrzymała nazwę "amundsenówka". Rozpoczynamy degustację i dyskusję - która lepsza: "rossówka" czy "amundsenówka"...
Po południu piękny widok na horyzoncie. Jesteśmy otoczeni kilkunastoma wielkimi górami lodowymi. Nasz rezerwuar pitnej wody płynie z nami. Do tego przepięknie uzupełnia nam krajobraz.
Przed nimi żegluga wzdłuż Antarktydy, do Cieśniny Drake'a, ponowne już opłynięcie Hornu i zakończenie rejsu w Argentynie.
Załoga dziękuje wszystkim przesyłającym ciepłe myśli, które spowodowały że lód się jednak rozstąpił.
inf. SelmaExpedition.pl
fot. SelmaExpedition.pl