Zapraszamy do zapoznania się z bardzo osobistą relacją z rejsu jednej z klientek YACHTIC. Trzeba przyznać: nas głęboko urzekły spisane przez nią słowa. Przekonajcie się sami!
"Podróże mają magiczną moc uzdrawiania duszy i zdecydowanie pomagają zdystansować się do problemów dnia codziennego. Nie rozwiązują ich bezpośrednio, jednak pomagają przewartościować i spojrzeć na nie jakby z drugiego brzegu" (M. Wojciechowska)
Był inny niż wszystkie
To miał być zwykły integracyjny wyjazd na jacht z pracy. Bez zbędnych oczekiwań, bez refleksji. Z ludźmi, których jak wydawało mi się wtedy dobrze znam. Już sama organizacja wyjazdu przerosła moje oczekiwania. Wszystko dopięte na ostatni guzik, mamy lidera – koordynatora projektu, w drodze na Chorwację czuję się bezpiecznie, jestem przekonana, że szczęśliwie dotrzemy.
Docieramy do celu. Marina Mandalina w Szybeniku na Chorwacji przywitała nas porannym chłodem i odgłosem chyboczących na wietrze masztów. Ogromna. Oglądamy okazałe jachty, wyszukujemy tej "polskiej ślicznotki - Crynoline 47". Jest. W rzeczywistości jeszcze ładniejsza.
Po wejściu na pokład uświadomiłam sobie, że powierzchnia na której będziemy teraz przebywać jest niewielka a jest nas dość sporo. Pojawiły się wątpliwości: "Czy będziemy się kłócić jak to bywa czasem w pracy"? "Czy wytrzymamy ze sobą"? "Co będziemy robić będąc w towarzystwie przez 24 h"? Do tego jakaś wachta, jakieś zasady i tyle osób. No i zaczęło się. Wspólne bycie. Poznanie.
Przepiękne widoki. Pływamy, podczas zwiedzania wyspy Caprie, siedzimy nad brzegiem morza, popijamy piwko, odpoczywamy. Potem Primosten, na koniec zwiedzamy wodospady Krka, widoki zachwycają.
Codziennie mijaliśmy się w pracy, para-dialogi w stylu: "cześć", "jak się masz"?, "czy już zrobiłaś?", "na kiedy"? Spotkanie, omówienie tematu. "Nie znamy się!" - dotarło do mnie już po paru godzinach pobytu na jachcie. "Ludzie, z którymi pracuję od lat, nic o nich nie wiem, a przecież spędzam z nimi większą część swojego życia...", "jak on ładnie gra na gitarze", "jaki wyluzowany". Wspólnie spędzamy czas. "Fantastyczne uczucie, fajni ludzie" - pomyślałam. Na jachcie poznaje się ludzi od nowa. Nie ważne czy to mąż, przyjaciel, kolega z pracy. Dostrzegasz to, za co go polubiłeś czy pokochałeś. Poznajesz jego zainteresowania, pasje, poglądy. Jest czas na wspólną rozmowę - spotkanie. Spotkanie z samą sobą.
Czas umila nam chorwackie specjały, widoki, spacery, długie wieczorne rozmowy, zabawy, gry. Bez telefonów, Internetu, problemów. Tylko my. Wieczór. Wino. Rozmowa. Nagle ją dostrzegam: siedzi tuż obok mnie – ma tak samo na imię, tak samo wygląda - "ona mnie wkurza, nie potrafi wyluzować" - myślę. Co się dzieje? Gadam do siebie.
To było niezapomniane uczucie. Wreszcie rozmawiamy ze sobą: ja i moje ja. Na co dzień zabiegana, dom, dziecko, praca, zakupy, w kółko to samo, a teraz jestem: ja i moje ja. Złapałyśmy kontakt. Dopiero tam, na jachcie, na tej małej powierzchni, z grupą ludzi, w gwarze śmiechu, muzyki rozmów, tak naprawdę spotkałam się sama ze sobą. Zobaczyłam siebie w pełni - i z innej perspektywy.
"Ależ to paradoksalne" - pomyślałam - "pojechać na drugi koniec Europy, wsiąść na pokład z gromadą ludzi by wreszcie samemu poznać i spotkać siebie. Bo kim jesteśmy na co dzień, jeśli nie odbiciem poglądów i opinii ludzi, którzy nam mówią jacy jesteśmy? Tutaj jestem prawdziwa".
Powrót do domu
Rejs jachtem po Chorwacji: wrażenia ogromne, walory estetyczne, smakowe, intelektualne, poznawcze - bezcenne. Wszystko utrwalone na zdjęciach. Tak, teraz zmieniła się perspektywa wakacyjnego odpoczynku. Już rozumiem, dlaczego pływanie jest takie cudowne.
Podobno człowiek po osiągnieciu 35 roku życia ma w pełni ukształtowany charakter, zaadoptowane programy i poglądy społeczne, utarte schematy działań. Niechętnie się zmienia. Nieprawda.
To był trzydniowy firmowy rejs na Chorwację. Rejs, który wywrócił mi życie do góry nogami.
Wyjazd na Chorwację się skończył a my się zmieniliśmy – staliśmy się milsi, życzliwsi, bliżsi. Bardziej się rozumiemy, nie przechodzimy obok siebie obojętni, doceniamy nawzajem. Ludzie, którzy mnie otaczają na co dzień, to wyjątkowe "osoby". Każdy z nich ma jakąś wartość dodaną, inaczej na to spoglądam.
Po powrocie wyluzowałam. Życzliwiej na siebie patrzę. Zaakceptowałam siebie z wszystkim jasnymi i ciemnymi stronami, poczułam przypływ niezgłębionej chęci poznawania nowych rzeczy. Sprawy, które mnie wypalały, teraz mnie intrygują, problemy są tylko cudownym zadziwieniem, a życie w swej prostocie jest czymś absolutnie interesującym. Bo my jesteśmy jak ten jacht - to my decydujemy, w którą stronę popłyniemy. Czy można przeżyć coś bardziej fantastycznego i coś bardziej intrygującego?
Odważ się, spróbuj, to prostsze niż myślisz. Zbierz rodzinę, grupę przyjaciół, znajomych i wypłyń w morze. Odpocznij, zrelaksuj się, porozmawiaj, spotkaj. Nic wielkiego, bo wielkie rzeczy nie krzyczą, one cichutko zmieniają nam świat.
Rozwiń żagle. Sięgaj gwiazd. One same do ciebie nie przyjdą.