- Kiedy rozmawialiśmy ostatnio, przygotowywałeś się do startu w Heineken Regatta z załogą Yacht Club Sopot. Można powiedzieć, że tymi regatami wróciłeś do sportowej rywalizacji…
- Po igrzyskach w Londynie zrobiłem sobie kilkuletnią przerwę od żeglarstwa regatowego, żeby mieć czas dla rodziny i rozwijania projektów biznesowych. Rok temu podjąłem przemyślaną decyzję o powrocie do żeglowania i od tego czasu trenuję i coraz częściej biorę udział w regatach. Spędzam dużo czasu na wodzie, na różnych jachtach. Startuję już nie tylko z Dominikiem Życkim w finale regat Stars Sailors League, ale również na dużych jachtach. Jestem na etapie uczenia się, zdobywania wiedzy i doświadczeń. Wszyscy wiemy, że duże jachty wymagają innej praktyki.
- Jaki czynnik jest dla ciebie najistotniejszy w pływaniu załogowym, nad czym teraz najmocniej pracujesz?
- Na dużych jachtach kluczem do sukcesu jest optymalna praca i współpraca całej załogi. Każdy z jej członków powinien być wyspecjalizowany w swoim departamencie i skupiony na swoich zadaniach. Olbrzymie znaczenie ma odpowiednia komunikacja na jachcie. Dążę w tym do perfekcji. Sukces w danym dniu nie polega na tym, że jedna osoba musi być najlepsza. Najlepsi muszą być wszyscy, cały zespół. Rozmawiam, konsultuję, robię dużo notatek. Rozmawiam między innymi z Karolem Jabłońskim, a także z żeglarzami z zagranicy, którzy sztukę funkcjonowania w zespole opanowali do perfekcji. Pasjonuje mnie uczenie się od najlepszych i zauważam, że dzięki tej nauce robię postępy.
- Doświadczenia będziesz zbierał między innymi podczas zbliżających się Rolex Fastnet Race, ale to nie jedyny start w tym roku…
- Zgadza się, w tym roku będę sporo żeglował na różnych jachtach. Jeszcze przed Fastnetem, po Morzu Śródziemnym, na wspaniałym pięćdziesięciostopowym jachcie, uczestnicząc w nowym, międzynarodowym, bardzo profesjonalnym projekcie. Na razie nie ujawniamy szczegółów, ale wkrótce będę mógł powiedzieć więcej o całym przedsięwzięciu. To fascynujące zadanie rozpisane na trzy lata. Mam okazję brać w nim udział w roli taktyka i dyrektora sportowego.
- Ale to nie jedyne tegoroczne starty…
- W lipcu wystartuję w Mistrzostwach Polski ORC, także z międzynarodową załogą, a następnie przesiadam się na jacht klasy TP52, żeby wziąć udział w lipcowych Dr Irena Eris ORC European Championship z załogą Yacht Club Sopot. Te regaty rozegrane zostaną w Gdańsku, startujemy pod polską banderą, a ja popłynę w roli sternika. Dwa tygodnie później, w sierpniu wystartujemy w słynnych regatach Rolex Fastnet Race. To będzie zupełnie inny wyścig niż dotychczasowe. Mój pierwszy sześciusetmilowy klasyk. W roli skippera i sternika. Bardzo się cieszę, że wystartujemy w nim na 70 stopowym oceanicznym jachcie regatowym w tak znakomitej załodze. W Yacht Club Sopot panuje świetna atmosfera, klub się rozwija i zespół, który go prowadzi ma już potwierdzone kolejne bardzo ciekawe plany na drugą część tego roku oraz na sezon 2018.
- Jaki cel sportowy stawiasz przed sobą na ten rok?
- Ten rok poświęcam przede wszystkim na naukę i zbieranie doświadczeń. Nie nastawiam się na wyniki. Rozwijam swoje umiejętności, uczę się żeglowania w różnych zespołach, w różnych warunkach i na różnych jachtach, po to, żeby w przyszłym roku i w latach następnych pojawiły się dobre wyniki podczas regat. A moim największym tegorocznym sukcesem jest wypełniony kalendarz i projekty, w których biorę udział. Będę miał okazję pływać na łódkach trzydziesto-, pięćdziesięcio- i siedemdziesięciostopowych. Wielokrotnie z bardzo doświadczonymi trymerami, dziobowymi, pitmanami i nawigatorami. To właśnie z tego powodu jestem bardzo zadowolony z moich planów żeglarskich na ten rok.
- Kalendarz startów masz wypełniony, czy jest jakaś impreza, o której mógłbyś powiedzieć dziś, że to regaty twoich marzeń?
- Rozmawialiśmy już kiedyś o tym, marzy mi się rejs dookoła świata i pracuję nad jego realizacją. To jeden z najważniejszych elementów moich planów żeglarskich. A impreza marzeń? Bardzo ciekawie zapowiadają się odbudowane w formule Admiral’s Cup, regaty Swan Nations Trophy, które rozegrane zostaną w październiku na Majorce. Tam będą ścigać się niesamowite jachty i bardzo dobrzy żeglarze z całego świata. Udział w tych regatach to jedno z moich celów i marzeń i wszystko wskazuje na to, że uda mi się je zrealizować.
- Poza startami w regatach, pełnisz obowiązki w PZŻ, realizujesz projekty związane z edukacją morską młodzieży, zajmujesz się biznesem, no i oczywiście masz rodzinę – jak znajdujesz czas, żeby pogodzić wszystkie obowiązki? Musisz być bardzo zorganizowanym człowiekiem…
- Rzeczywiście, to moja mocna strona. Bez tego nie dałbym rady tego wszystkiego zrobić. Czasem mam plan ułożony co do minuty. Oczywiście bywa, że coś mnie zaskakuje, ale nie da się przecież całkowicie wyeliminować sytuacji nieprzewidzianych. Muszę jednak powiedzieć, że choć mam wszystko dobrze poukładane i konsekwentnie realizuję wszystkie plany, to zasługa jest nie tylko moja. Przecież nie pracuję sam. W moich działaniach wspierają mnie znakomici ludzie. Mam wielkie szczęście do osób w poszczególnych zespołach i projektach. Część moich nowych obowiązków wynika z objęcia funkcji wiceprezesa do spraw sportu w Polskim Związku Żeglarskim, ale oczywiste jest, że nie robię wszystkiego sam. Mamy znakomitą ekipę w biurze sportu, wsparcia medycznego, komisji sportu i inne zespoły. Ja układam struktury i schematy działania. Dodając do tego dobrą i systematyczną pracę operacyjną, łatwiej osiągać sukcesy w powtarzalny sposób. Efekty dają dużą satysfakcję i są bardzo przyjemne, co sprawia, że jestem jeszcze bardziej zmotywowany do działania.
Tekst: Dariusz Olejniczak
Foto: archiwum Mateusza Kusznierewicza