Tradycja galionów była kontynuowana aż do początku XX w., kiedy zaczęły być zastępowane przez woluty, a potem zostały całkiem zapomniane. Wraz z porzuceniem tradycji galionów część z nich znalazła swoje miejsce w muzeach. Woluty jeszcze czasami można spotkać, ale moim zdaniem tradycja upiększania jachtów właściwie umarła, co widać zwłaszcza na nowoczesnych jednostkach, na których królują prostota i minimalizm.
Powrót do tradycji Glyn Foulkes z Burlesdon koło Southampton postanowił ożywić sztukę rzeźbienia galionów. Wychowany w rodzinnej stoczni Glyn od zawsze miał kontakt z łodziami i morzem, został też obdarzony talentem rzeźbiarskim. Najpierw objawiło się to w tworzeniu głów z gliny, później zaczął robić popiersia z gliny i brązu. Stąd do rzeźby w drewnie był już tylko krok. Inspiracją stał się zakup zestawu narzędzi do rzeźbienia w drewnie od handlarza staroci.
Rzeźbienie obejmuje przede wszystkim tworzenie wolut i tabliczek z nazwami, których Glyn wykonał kilka, a jachty dzięki ręcznie wykonanym przez niego deskom i dekoracjom zyskały indywidualny rys. – Właściciele jachtów chcieli mieć tego typu niedrogie przedmioty dekoracyjne, szczególnie w wypadku jednostek seryjnej produkcji – wspomina Glyn. – Nadają one jachtowi bardziej rozpoznawalny charakter. Glyna jednak bardziej interesowała rzeźba trójwymiarowa, co doprowadziło go do rzeźbienia galionów.
Okazało się, że nie ma właściwie zamówień na galiony dla statków czy jachtów, ale chętnie zamawia się je do dekoracji pubów. – Tradycyjnie galion na dziobie statku miał postać kobiety z obnażonymi piersiami, co miało uciszać wzburzone morza – mówi Glyn. – Praca nad galionami dla pubów pozwoliła mi skoncentrować się na charakterystycznych postaciach, jak piraci i starzy żeglarze, choć jeden galion został zrobiony w myśl tradycji i przedstawiał półnagą kobietę.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu 2/2015. Dostęp online do numeru tutaj.