Spór kompetencyjny pomiędzy Ministerstwem Środowiska a Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju trwa w najlepsze, tymczasem Najwyższa Izba Kontroli na działaniach rządu nie zostawiła suchej nitki. Degradacja infrastruktury rzecznej, opieszałość urzędów, a w konsekwencji drastyczny spadek wykorzystania żeglugi śródlądowej w transporcie towarów – to pierwsze z wniosków, z jakimi przedstawiciel Najwyższej Izby Kontroli zapoznał członków sejmowej Komisji Infrastruktury. Podczas gdy część posłów nie kryła oburzenia ustaleniami NIK, inni woleli w tym czasie rozmawiać na tematy dalekie od meritum spotkania. Za to ze strony przedstawicieli rządu padły solenne zapewnienia, że ten robi „wszystko”, by rozwijać wodny transport śródlądowy i szlaki rzeczne. Najwyraźniej ktoś pomylił zebranie sejmowej komisji z dobranocką dla grzecznych dzieci.
– Mimo sprzyjających warunków naturalnych popularność żeglugi śródlądowej gwałtownie spada. Podczas gdy w 2005 r. transportem rzecznym przewieziono 9,6 mln ton ładunków, czyli 0,67 proc. ogółu ładunków przewiezionych wszystkimi rodzajami transportu, to w 2012 r. było to już zaledwie 4,5 mln ton, co dało 0,25 proc. ogółu ładunków – referował Tomasz Emiljan, dyrektor Departamentu Infrastruktury NIK. Różnica jest jeszcze większa, gdy porówna się to do 1980 r., kiedy to żegluga śródlądowa przewiozła 22,2 mln ton ładunków (0,80 proc. ogółu). Jak zauważył Emiljan, tendencja spadkowa jest odwrotna do sytuacji panującej w większości krajów Unii Europejskiej, w których udział śródlądowego transportu wodnego w przewozach lądowych w 2007 r. sięgał średnio 5,7 proc., a w 2011 r. już 6,2 proc.
– Gwarantuję państwu posłom, że jeśli pilnie nie zajmiemy się żeglugą śródlądową, to w przyszłym roku nasze jednostki nie przewiozą już ani grama ładunku! – oburzał się dopuszczony do głosu Edward Ossowski ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP, prezes Żeglugi Bydgoskiej. – Nie będziemy mogli w ogóle wypłynąć, bo stan infrastruktury rzecznej, szlaków rzecznych jest katastrofalny! Za chwilę już nawet kajakiem nie będziemy mogli pływać po naszych rzekach.
Głosy zaniepokojenia można też było usłyszeć ze strony większości wypowiadających się posłów.
– Pomimo rządowych planów jesteśmy w sytuacji wycofania się państwa polskiego z wykorzystania transportowego obu największych rzek Polski. A jednocześnie utrzymujemy kosztowne urzędy związane z ich zagospodarowaniem – stwierdził Krzysztof Tchórzewski (PiS), wiceprzewodniczący Komisji Infrastruktury.
– Wydaliśmy 20 mld zł na usuwanie skutków ostatnich powodzi, zamiast racjonalnie wydatkować je na rozwój szlaków wodnych – mówił Piotr Chmielowski (SLD), przekonując, że dzięki temu wzmocnilibyśmy nie tylko żeglugę, ale też zabezpieczyli tereny nadrzeczne przed skutkami powodzi.
Stronę rządową podczas posiedzenia komisji reprezentowała dr Dorota Pyć, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju odpowiedzialna za gospodarkę wodną. Podczas swojego wystąpienia podkreślała, że kwestie szlaków wodnych pozostają w kompetencji Ministerstwa Środowiska. Dodała, że w kompetencjach MIR leżą wyłącznie kwestie związane z funkcjonowaniem samej żeglugi. Z kolei wśród priorytetów rządu wymieniła trzy przedsięwzięcia. Na pierwszym miejscu – doprowadzenie szlaku Odra-Dunaj-Łaba do poziomu odpowiadającego 4 klasie żeglowności. Kolejnym zadaniem ma być włączenie Odry w system międzynarodowych dróg wodnych. Jako ostatnie wymieniła zagospodarowanie dolnej Wisły „ze względu na zagrożenia powodziowe”. Doprowadzenie szlaku E70 (Antwerpia-Kłajpeda przez Gorzów Wlkp., Bydgoszcz, Elbląg) do 3 klasy żeglowności ma być przeprowadzane „w dalszej perspektywie”.
Kiedy z ust kolejnych parlamentarzystów padały na zmianę niepokojące pytania i gorzkie stwierdzenia, koledzy z tylnych rzędów wymieniali m.in. opinie na temat aut, jakie posiadają. Jeden z posłów PO z siedleckiego okręgu półgłosem zastanawiał się też „ile czasu zabrałoby przesłanie barką imieninowego bukietu matce. Albo kochance”. Wcześniej jego partyjny kolega z Nowego Sącza dopytywał, jak długo trwałoby doliczenie do miliarda – to wtedy, gdy urzędnik NIK mówił o 14 mld zł potrzebnych na inwestycje w szlaki wodne. Gdy przedstawiciele środowisk związanych z żeglugą mówili o katastrofalnej sytuacji w branży i na szlakach wodnych, obaj drwili, „że to dobrze, że jest źle”.
– Po co nam barki, skoro zamykamy kopalnie? – pytał kolegę nowosądecki poseł PO. Do zobaczenie przy urnach, Panowie Posłowie.
źródło: dziennikbaltycki.pl, foto: wikimedia commons