W piątek, po zwodowaniu jachtu, przyszedł czas na dwudniowe sesje treningowe, w czasie których załoga ćwiczyła manewry oraz poznawała trudny nautycznie berliński akwen. W czasie treningów i saych regat dominowała bezwietrzna pogoda. W tej sytuacji szczecinianie podjęli decyzję o ograniczeniu liczby zawodników na jachcie do 5, aby ograniczyć łączną wagę jachtu.
Ku zaskoczeniu wszystkich, pomimo nocnej burzy i wbrew wszystkim prognozom na 10 minut przed startem, prawdopodobnie na skutek różnicy temperatur, utworzył się lokalny front, który przyniósł poważną zmianę pogody i wiatr w porywach początkowo do 25 węzłów. To nie były wymarzone warunki dla Tomahawka, nawet gdy później wiatr nieco osłabł (do ok. 15-20 węzłów), zwłaszcza przy ograniczonej ilości załogantów. Ale cóż: "no risk - no fun!"
Trasa wyścigu, z uwagi na planowany słaby wiatr lub jego brak została dość mocno ograniczona do ok. 15 mil. Wystawiono jedynie jedną boję zwrotną na południu jeziora. Start i meta znajdowały się mniej więcej w tym samym miejscu na jego północy.
Start do wyścigu, dzięki znakomitej pracy całej załogi i przede wszystkim taktyce M. Prokopiaka, dał Tomahawkowi zdecydowane prowadzenie. Co prawda początkowo porywisty wiatr i ostra połówka nie pozwoliły na wykorzystanie najsilniejszej broni - asymetrycznego spinakera, jednak dobry trym jachtu i wyprostowanie jachtu zawodnikami na trapezach, dało bardzo dobrą prędkość i ślizgi, w których Tomahawk konsekwentnie powiększał przewagę nad najgroźniejszymi konkurentami. A konkurencją były większe jachty: "Koi" klasy 11 MOD, zwycięzca sprzed roku, najszybszy berliński jacht "Sweet Sixtenn" klasy Nissen 11,50 oraz wielokrotny wcześniejszy zwycięzca wyścigu: "Bijou" klasy Grand Surprise.
Po porywistym początku wyścigu wiatr nieco osłabł i zmienił kierunek, co pozwoliło na postawienie spinakerów. Jednak z uwagi na ukształtowanie jeziora trzeba było je szybko chować. Wiatr schodził pasmami o sile od 5 do 20 węzłów, co uniemożliwiło Tomahawkowi wypracowanie lepszej zaliczki przed zbliżającą się powrotną halsówką.
Na południowym znaku kursowym Tomahawk zameldował się jako pierwszy z ok. 1,5 minutową przewagą nad "Koi" oraz ponad 2 minutową przewagą nad dwoma jachtami typu Melges 24. Pozostali konkurenci po słabszym starcie pozostali z tyłu. Płynąc już kursem ostrym w kierunku północnym szczecinianie - pomimo zmiennej siły wiatru - dzięki ciężkiej pracy załogantów na trapezach utrzymywał przewagę nad "Koi". Widać było piękną i smukłą sylwetkę zbliżającej się "Sweet Sixteen".
Do mety pozostało ok. 4 mil. Jednak był to odcinek dla Tomahawka najmniej wygodny - idealna halsówka przy wietrze od 15 do 20 węzłów. Niestety, pomimo jazdy na zmianach, determinacji, walki i zaangażowania nie udało się ostatecznie odeprzeć ataku "Koi", a na ostatnich 500 m wyścigu Tomahawka wyprzedziła również "Sweet Sixteen". Obie balastowe jednostki bardzo dobrze radziły sobie na tym kursie, płynąc od Tomahawka nieco szybciej, ale przede wszystkim znacznie ostrzej do wiatru.
Jako pierwsza linię mety przy wystrzale armatnim przecięła "Koi", minutę później "Sweet Sixteen", a kolejną minutę później Tomahawk.
Tak więc, ostatecznie TeamBAKISTA na trzecim miejscu na podium. Apetyty były większe...
Na osłodę, szczecinianie sklasyfikowani zostali na zaskakującym 4 miejscu (na 54 startujących) wg niemieckiego przelicznika Yardstick, co jest niebywałym sukcesem i świadczy o tym, że załoga tego dnia dała z siebie wszystko.
Końcowe wyniki po przeliczeniu można znaleźć na stronie organizatora ASV-Berlin.
Sponsorem załogi TeamBAKISTA jest Spółka HORYZONT.