Morze zmienia ludzi na dobre. Daje najtrudniejszą lekcję życia, pokory i dyscypliny, jaką tylko można sobie wyobrazić. Nie ma nic bardziej kształcącego niż morski rejs, po którym albo ma się już dość żeglarstwa, albo pragnie się ruszyć w kolejne rejsy i mimo trudu oraz znoju, z jakim przychodzi się borykać, poznawać świat, spotykać wspaniałych ludzi i przeżywać następne przygody. Ja okazałem się typem, który chce pływać tyle, ile się tylko da i się udało – dostałem się na wyprawę dookoła świata pod nazwą „Kiwi 360”.
Głównym celem geograficznym projektu jest Nowa Zelandia, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Zanim się tam znajdę, przyjdzie mi odwiedzić kilka niezwykłych miejsc, o których będę pisał. Oczywiście nie będą to miejsca, które można znaleźć w każdym przewodniku, ale takie, które można zobaczyć tylko podróżując pod żaglami oraz docenić ich piękno oczami żeglarza. Wyprawa ta ma trwać ok. 20 miesięcy. Kawał czasu, więc potrzebowaliśmy jachtu, który sprawdzi się w nawet najtrudniejszych warunkach. Po wielu miesiącach poszukiwań w końcu trafiła się nam świetna jednostka. Jest to dzielny 56-stopowy kecz s/y „Camelot”.
Taka wyprawa to nie tylko piękne widoczki. Podczas pływania jest mnóstwo pracy i obowiązków. Oczywiście na statku dowodzi kapitan, jednak i on potrzebuje pomocy. Od tego są oficerowie. Z racji doświadczenia i umiejętności, jakie posiadam, został mi postawiony warunek, który musiałem spełnić, żeby wziąć udział w tej przygodzie życia. Pełnię funkcję rzeczonego oficera. Oczywiście bycie oficerem to nie tylko wydawanie poleceń dla podległych mu załogantów, ale także podejmowanie decyzji, które czasami są bardzo trudne i nieraz też wymagają od nas, oficerów, szybkiej reakcji. Tak więc oprócz relacji z wyprawy oczami „żeglarza-turysty” podzielę się z Wami odczuciami i sytuacjami widzianymi oczami oficera. W swoich decyzjach muszę uwzględniać dobro całej załogi i wszystkich ludzi znajdujących się na pokładzie, czasami nawet kosztem swojego zdrowia i życia.
Projekt „Kiwi 360” oficjalnie rozpoczął się dla mnie 29 czerwca 2016 r. Wtedy to ostatni raz pożegnałem się z rodziną i wyruszyłem na przygodę życia ze Świnoujścia. Musieliśmy się śpieszyć do Antwerpii ze względu na to, że w pierwszym etapie bierzemy udział w regatach Tall Ships' Races 2016. Tak więc nie było czasu na swobodną żeglugę i odwiedzanie ciekawych portów, o których warto pisać. Trasa do tego belgijskiego portu sama w sobie była wymagająca pod względem nawigacji i wiedzy na temat pływów oraz umiejętności radzenia sobie w trudniejszych warunkach.
Więcej na ten temat można przeczytać w Jachtingu 8-9/2016. Dostęp on-line do pełnej wersji numeru tutaj w cenie 9.90 PLN.
Fot. arch. autora