Archipelag Fidżi leży w Melanezji, 1000 Mm na północny wschód od Nowej Zelandii i należą do niego ponad 832 wyspy i wysepki, z których 110 jest na stałe zamieszkanych. Największymi są Viti Levu i Vanua Levu, które zamieszkuje 87% populacji liczącej łącznie blisko 870 tys. osób. Pierwsi osadnicy przybyli tu ponad 2 tys. lat p.n.e. Fidżi było kolonią Korony Brytyjskiej od 1874 r. do uzyskania niepodległości w 1970 r. Po latach destabilizacji politycznej i paru przewrotach w 2014 r. przeprowadzono długo odkładane demokratyczne wybory, które wyłoniły większościowy rząd Republiki Fidżi.
Po trzech dniach rejsu i pokonaniu blisko 440 Mm dotarliśmy do będącej jednym z czterech portów wejścia Suvy. Basen portowy osłonięty jest naturalnym falochronem w postaci rafy sięgającej przy odpływie powierzchni wody. Nabieżniki bezpiecznie przeprowadziły nas szerokim na cztery kable i długim na trzy czwarte mili przejściem między podwodnymi koralowymi murami. W świetle miasta dostatecznie widoczne były znajdujące się w porcie kutry, jachty i zacumowane do bojek, dokonujące już swego żywota jednostki oraz wystający nad powierzchnię kadłub wraku. O trzeciej nad ranem rzuciliśmy kotwicę w pobliżu Royal Suva Yacht Club, jedynego w okolicy miejsca nadającego się do schodzenia na ląd. Po późnym śniadaniu wezwaliśmy RSYC na kanale 16 UKF i poprosiliśmy o powiadomienie władz o naszym przybyciu do ich pięknego kraju.
Pierwsza odwiedziła nas przywieziona motorówką klubu reprezentantka ministerstwa zdrowia. Zapytała, czy ktoś na jachcie chorował lub, co gorsza, umarł, dała do wypełnienia krótki formularz i zanim zdążyła opróżnić pół kubka kawy, wystawiła nam rachunek za kwarantannę na 172 dolary fidżyjskie (1 FJD = 1,85 PLN). To otworzyło drogę reszcie komitetu powitalnego i po przerwie na lunch zjawili się kolektywnie przedstawiciele urzędów celnego i imigracyjnego oraz pracownik ochrony środowiska. Po raz pierwszy ktoś pytał nas o markę i model posiadanego telefonu komórkowego, radia, tratwy ratunkowej i o historię rejsu aż sześciu portów wstecz, ale na szczęście ani za czteromiesięczną wizę, ani za odprawę celną nie trzeba było płacić. Szybka inspekcja znajdujących się na pokładzie bananów, cebuli i czosnku kosztowała 89 dolarów fidżyjskich. Cała ceremonia trwała nie więcej niż pół godziny, a pomiędzy formalnymi pytaniami zdążyliśmy luźno pogadać o świecie, podróżach i szarej, deszczowej pogodzie, jaką przywitała nas zwana mokrą nawietrzna strona wyspy Viti Levu (Dużego Fidżi).
Zamów Jachting 3/2016 już teraz. Fantastyczna relacja Łukasz Jadacha już niebwem w Twoim "Jachtingu"