Koszty zajęć.
Zajęcia, by przyniosły jakiś efekt, powinny odbywać się ok. 2 razy w tygodniu, potem 3 razy w tygodniu i powinny być uzupełnione wszelką aktywnością ruchową, by zapewnić harmonijny rozwój dziecka. Samo żeglarstwo to za mało na tym etapie, za wcześnie na specjalizację. Może dzieciak nie będzie czuł wiatru, a będzie z niego świetny koszykarz lub pływak? Niektóre szkółki oferują tylko podstawowe zajęcia żeglarskie, niektóre oferują całe spektrum zajęć. Najczęściej proponują treningi żeglarskie 2-3 razy w tygodniu w sezonie i ogólnorozwojowe zimą. Opłaty w takiej szkółce wynoszą od 200 do 400 zł miesięcznie. Gdy klub ma silne wsparcie miasta (obiekty za symboliczną złotówkę czy dotację), może zaoferować niższe kwoty. Zdarzają się też „szkółki dla bogatych”, gdzie składka jest jednym z kryteriów doboru dzieci.
Czasem kwota obejmuje całość kosztów szkolenia dziecka, czasem doliczane są dopłaty – składka klubowa, opłata za naprawy sprzętu, opłata za szafkę itd. „Sprytny” kierownik klubu potrafi znacznie podnieść opłatę bazową, ale powinniśmy się zmieścić w 250-300 zł miesięcznie.
Kwota ta nie obejmuje obozu letniego (1200-2500 zł) i – rzadko już organizowanych – zimowego (1000-2000 zł, krajowy). Również gdy rozpoczną się regaty i zgrupowania (czyli dziecko zacznie się ścigać), trzeba będzie pokryć ich koszty . Weekendowy wyjazd, zależnie od sprawności organizacyjnej klubu kosztuje 300-500 zł. Wpisowe do regat (40-80 zł), dojazd, noclegi, jedzenie, opieka trenera. Mądry i uczciwy trener tak planuje wyjazdy grupy początkującej, by nie narażać rodziców na nadmierne koszty. Treningi 12-latków w Kadyksie czy Chorwacji mają czasem sens, ale gdy ktoś proponuje je 8-latkom – bądźmy sceptyczni. Wyjazdów początkujący zawodnik rocznie będzie miał 3-4, gdy wciągnie się w ściganie (ale nie na tym jeszcze dziecięco-wysokim poziomie) – 5-8.
I jeszcze uwaga: nie ma sensu szukać najtańszej sekcji w okolicy. Trzeba się przyjrzeć trenerom, podejściu do sportu, bezpieczeństwa, wychowania, obejrzeć obiekty i sprzęt, z którego korzysta sekcja. Niektórzy „wyjadacze” doprowadzili do perfekcji sztukę owijania rodziców wokół palca, więc nie wierzmy tylko zapewnieniom – poprośmy o roczny plan szkoleniowy (o którym w następnym odcinku), o zaprowadzenie nas do szatni, salek, o informacje, z jakiej sali gimnastycznej i basenu korzysta sekcja. Uczciwe reguły są wygodne dla obu stron: rodzic wie, że nie jest naciągany, a równocześnie zdaje sobie sprawę, że trener z czegoś żyć musi. O współpracy rodzic - trener będzie w kolejnych odcinkach.
Podoba Ci się ten artykuł? Pełna wersja materialu jest w J 11/2014. Wykup dostęp do tego wydania za jedyne 9.90 PLN.