O mnie
W tym roku kończę 70 lat. Od dziecka interesowałem się morzem, dużo czytałem o morskich podróżach. Jako dziecko kleiłem kartonowe modele statków i żaglowców, które publikowane były w „ Małym Modelarzu”. Gdy pytano mnie, kim chciałbym być w przyszłości, mówiłem – marynarzem. W wieku 14 lat zweryfikowałem swoje plany i chciałem budować statki. Urodziłem się w Częstochowie – to dość daleko od morza. Po podstawówce chciałem uczyć się w Technikum Budowy Okrętów w Gdańsku. Nie wyszło. Za namową rodziców podjąłem naukę w Technikum Hutniczym w Częstochowie. Zostałem więc hutnikiem i przepracowałem w Hucie Częstochowa 45 lat. Chciałem zrobić uprawnienia żeglarza jachtowego, ale udało mi się to dopiero w 1975 r., gdy miałem 26 lat. Bardzo dużo pływałem z żoną i dziećmi po jeziorach na zrobionym przeze mnie i kolegę jachcie typu Sportina 595. W tzw. międzyczasie pływałem po morzu, szkoliłem dzieci w sekcji regatowej Klubu Wodnego „ENIF” w Częstochowie, sędziowałem na regatach i jako instruktor szkoliłem na kursach żeglarskich. Zdobywałem kolejne stopnie żeglarskie, aż w końcu w 2007 r. uzyskałem stopień kapitana jachtowego. Mam na swoim koncie 27 rejsów morskich, przepłynięte ponad 20 000 NM i odwiedzenie około 150 portów.
O jachcie
Typ jachtu: JANMOR 25
Długość: 7,49 m; szerokość: 2,53 m; powierzchnia żagli: 27,5 m2
Wiosną 2011 r. kupiłem skorupę jachtu (laminaty) i sam w ciągu około 1,5 roku (w garażu) zbudowałem jacht. Wodowanie i chrzest jachtu odbyły się we wrześniu 2012 r. na zbiorniku wodnym w Poraju k. Częstochowy. Jacht otrzymał nazwę „Silver wind” (nr rej. POL 2700). Przystosowałem go do pływania po morzu. Zrobiłem mocną zabudowę, zamontowałem falszkil o wadze ponad 500 kg, dołożyłem balast, zamontowałem silnik stacjonarny o mocy 13,5 KM, wzmocniłem takielunek, zainstalowałem elektronikę i tratwę ratunkową. Przez 4 lata testowałem jacht, startując w regatach na Bałtyku i uzupełniając wyposażenie i żagle. Startowałem po 3 razy: w ERT wokół wyspy Wolin, Regatach Unity Line i Pucharze Poloneza. Po 4 latach sprawdzania i wyposażania jachtu uznałem, że mogę się nim wybrać w daleki rejs.
O pomyśle na rejs
Po uzyskaniu stopnia sternika jachtowego zacząłem starty w regatach żeglarskich. Początkowo na Finie i Omedze. Na Sportinie startowałem przez ponad 15 lat w klasie jachtów kabinowych. Przez kilka lat startowałem na sportowej Omedze w Pucharze Polski. Mając „Silver winda”, startowałem w 10 regatach morskich. Moje najlepsze wyniki to II miejsce zarówno w regatach o Puchar Poloneza, jak i Unity Line. Lubiłem się ścigać i moim marzeniem było popłynąć na wyspę Wight i zobaczyć cieśninę Solent. Cieśnina Solent i wyspa Wight to „Mekka” żeglarstwa regatowego Anglii. Chciałem też zobaczyć Saint-Malo, gdyż znałem to miasto z szant i są tam najwyższe pływy w Europie – dochodzą do 12 m. Taka była idea tego rejsu i inspiracja do jego realizacji.
Start rejsu
Załoga jachtu to ja i mój kolega – dzielny żeglarz Stachu (też kapitan jachtowy). Obaj jesteśmy emerytami i rówieśnikami – mieliśmy na rejsie po 68 lat. Czekała nas długa droga ze Szczecina do wyspy Wight i Saint-Malo oraz powrót do Szczecina. Wystartowaliśmy 15.06.2017 r. o godz.0900 z mariny Centrum Żeglarskiego na jeziorze Dąbie w Szczecinie. Wieczorem zacumowaliśmy w marinie w Świnoujściu. Następnym dniem był piątek. Nie jestem specjalnie przesądny, ale żeglarze rejsu w piątek nie zaczynają. Cały dzień spokojnie spędziliśmy na kupowaniu żywności, przeglądzie jachtu i sprawdzaniu jego wyposażenia. W sobotę, mimo prognoz pogodowych zapowiadających deszcz i silny wiatr (ale nie sztorm), wyszliśmy z mariny.
Fala duża, wiatr z NW 5–6°B w porywach 7°B. Deszcz trochę pada, ale wiatr gorszy. Ciągłe halsowanie na zarefowanych żaglach. Chcemy opłynąć Rugię od północy, ale ze względu na kierunek wiatru rezygnujemy i płyniemy od południowej strony. Wieczorem wchodzimy do mariny North u ujścia rzeki Piany. Wypijamy po lampce wina z okazji moich 68 urodzin i zostajemy na noc. Trochę pechowy dzień. Częściowo uszkodził się nam wyświetlacz w InReachu (lokalizatorze, który dzięki satelitom przez cały rejs rodzinie i znajomym pokazywał naszą pozycję), ale na szczęście działał. Zanikły wskazania głębokości na echosondzie, na którą bardzo liczyłem na pływach Morza Północnego i kanału La Manche. Naprawa nie powiodła się. Trudno, płyniemy bez echosondy. Co za dzień – niezłe wyzwania na początek rejsu.
Cały artykuł dostępny w Jachtingu 1-2/2019. Kup wersję online po kliknięciu w link.