Nigdy w życiu nie brałam pod uwagę tego, że kiedyś wyląduję na drugiej półkuli, będę zwiedzać Vancouver na jachcie od strony wody i oglądać lodowce w okolicach Alaski. A jednak życie lubi płatać nam różne figle. Śmiem twierdzić, że gdyby nie intruz, który cztery lata temu zawitał do mojego życia, wiele z tych rzeczy w ogóle by się nie wydarzyło.
To nie koniec, to dopiero początek
Razem z rakiem pojawiło się w moim życiu przekonanie, że jest jeszcze wiele rzeczy, które powinnam zrobić, a świadomość choroby i upływającego czasu tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły. Właśnie w ten sposób pojawiło się w moim życiu żeglowanie i Grupa Żeglarska ONKO-SAILING, którą współtworzę.
Ale zacznę od początku. Utworzenie Grupy Żeglarskiej ONKO-SAILING stworzyło nam wiele możliwości poznawania nowych ludzi, nawiązywania nowych znajomości i pozyskiwania najróżniejszych kontaktów ułatwiających nam – osobom chorym onkologicznie – żeglowanie i spędzanie czasu na wodzie.
Właśnie dzięki takim nowym znajomościom dokładnie rok temu pojawiła się możliwość wyruszenia w podróż do Kanady. Hana – jedna z nas, jakiś czas temu poznała Polaków od lat mieszkających w Vancouver i to właśnie jeden z tych Polaków zaprosił kilkoro z nas na drugą półkulę. Termin wyjazdu ustaliliśmy na przełom maja i czerwca. Najpierw mieliśmy spędzić tydzień w Vancouver, a potem pożeglować po wodach Kanady. Organizacja wyjazdu i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik trwało kilka miesięcy. Wiele osób zaangażowało się w to, żeby ułatwić nam pobyt w Vancouver, a całość koordynował kapitan Jerzy Kuśmider, który od prawie 40 lat mieszka w Kanadzie. Wielokrotnie zapraszał on polskich żeglarzy do Vancouver i organizował ich pobyt w tym pięknym mieście. Również wizyta członków grupy ONKO-SAILING została zaplanowana bardzo drobiazgowo.
Cały artykuł dostępny w wersji online w cenie 7.00 PLN, po kliknięciu w link.