Port rybacki w Mechelinkach miał kosztować 15,72 mln zł. Prace prowadził Mostostal Warszawa SA.; w wyniku przetargu funkcję Inżyniera Kontaktu wraz z nadzorem inwestorskim nad realizacją inwestycji pn. „Zagospodarowanie przystani rybackiej w Mechelinkach” objęła spółka B-ACT Sp. z o.o. z Bydgoszczy za niemałą kwotę 490 770,00 zł. Co ciekawe, Mostostal informuje na swojej stronie, że inwestycja miała zostać ukończona do końca 2013 r. No cóż, nie została.
W chwili obecnej termin odsunął się w bliżej nieokreśloną przyszłość, bowiem pierwszy w tym roku sztorm z kierunku wschodniego dosłownie rozniósł pływające falochrony. Zdumienie budzi fakt, że wiedziano o konieczności ich demontażu na zimę, a mimo to nie zrobiono tego! W efekcie styropian z rozbitych pływaków pokrył plaże w Zatoce Puckiej, grożąc katastrofą ekologiczną.
Kolejnym faktem, budzącym już nie zdumienie, a wręcz osłupienie, jest porównanie daty feralnego sztormu z datą ogłoszenia zagrożenia środowiska: otóż pomosty zostały zniszczone 31 stycznia, zaś alarm ekologiczny ogłoszono 24 lutego! Przez ponad trzy tygodnie nie zrobiono NICZEGO, żeby uszkodzone pływaki zabezpieczyć, mleko sie rozlało dopiero, kiedy styropianowy złom dotarł w dużej ilości do Jastarni i Kuźnicy.
Sprawę nagłośnił Andrzej Kośmicki z Grupy Badawczej Ptaków Wodnych Kuling uczestnik Błękitnego Patrolu WWF. Według niego usuwanie styropianu będzie trudne, bo jest go więcej w wodzie niż na brzegu. Urząd Morski i Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przystąpiły juz do działań, ale zarówno sprzątanie jak i śledztwo w tej sprawie musza potrwać. Za oczyszczenie plaż odpowiadają lokalne samorządy, natomiast to, co pływa w wodach Bałtyku, musi posprzątać Urząd Morski. Wszyscy zadają sobie pytanie, jaki wpływ te zanieczyszczenie będą miały na środowisko. Mieszkańcy gminy Kosakowo dodatkowo zadają sobie pyutanie, kto odpowiada za tę katastrofę i kto za to zapłaci?