29 listopada 2014 r., Ocean Indyjski, wiatr umiarkowany z kierunków zachodnich. Przed wieczorem czasu pokładowego (ok. 11.00 UTC) zmieniamy kurs na północno-zachodni. O 12.00 UTC pędzimy już prosto na północ półwiatrem lewego halsu. Notujemy prędkości rzędu 17 w., fajna żegluga. 14.00 UTC, kurs bez zmian (N). Woda za rufą znika z prędkością 17,6 w., idzie noc. 15.00 UTC, kurs bez zmian, prędkość 19,4 w. Coś słychać z dziobu po nawietrznej, jakby szum, co to? Budzić resztę? Gramolą się już na pokład. Ciemność, niewiele widać, wtem słychać uderzenia jachtu o przeszkodę. Co u licha? Jacht zatrzymuje się i miotany falami oraz wiatrem przychyla się i rzuca się raz na lewą, raz na prawą burtę. 15.18 UTC, kurs – brak, prędkość – brak. To nie był śpiący wieloryb. Stoimy, a raczej leżymy na brzegu, którego niemal nie widać – znaczy rafa. Wszyscy cali, w komplecie na pokładzie, dobre i to, choć nie ma z czego się cieszyć. Rzeczywistość jest nieubłagana – w Danii popołudnie, u nas noc, wokół ocean, a my na rafie.
Po powiększeniu elektronicznej mapy na ekranie komputera wiemy już dokładnie, gdzie jesteśmy – Cargados Carajos. Uśpione rafy, na południowym krańcu niewiele wynurzających się ponad ocean wysp o piaszczystych plażach i błękitnych lagunach (jak się okaże później – pełnych rekinów). Jak to możliwe, że prawie na środku Oceanu Indyjskiego weszliśmy na mieliznę, a właściwie wysztrandowaliśmy na ląd?
Jeszcze będzie czas, żeby nad tym się zastanowić, teraz ocena sytuacji i możliwości. Rufa roztrzaskana, płetwy sterowe urwane, kil jest – mocna bestia. Jachtem na wodę nie spłyniemy, może i lepiej, boby utonął. Dalej nas też nie wyrzuci, więc w pewien sposób jesteśmy bezpieczni. Wołamy o pomoc. Płynący za nami konkurenci z regat zjawią się wkrótce w naszej okolicy. Informujemy o sytuacji biuro regat. Wstyd miesza się z żalem i pytaniami. Jak to możliwe?
Przypuszczenia
Po ogłoszeniu w mediach niecodziennej wiadomości (że nowoczesna maszyna regatowa podczas drugiego etapu oceanicznych regat roztrzaskała się o rafę na Oceanie Indyjskim) wiele mądrych żeglarskich głów jak świat długi i szeroki snuło teorie o zagubionych i nieopisanych na mapach archipelagach, o wyspach, które leżą tak naprawdę gdzie indziej, niż wskazują mapy. Wiele hipotez i wiele teorii można przeczytać w sieci, np. że mapy tych rejonów wykonane są na bazie danych z XIX w. Takie i tym podobne wyjaśnienia wypadku morskiego krążą w żeglarskim obiegu.
Więcej na ten temat można przeczytać w Jachtingu 2/2015. Dostęp on-line do całego numeru tutaj w cenie 9.90 PLN.
Fot. Brian Carlin