W dobie zalewu sympatii, tinderów i innych aplikacji do bezproblemowego randkowania niejedna kobieta znudzi się - i pomyśli: "gdzie ci prawdziwi mężczyźni, z prawdziwymi, nieudawanymi brodami, z twardym, niehipsterskim charakterem, gardłem przepalonym solą i rumem, no i portfelem pełnym dolarów".
Odpowiedź jest jedna i oczywista - tacy mężczyźni pływają po morzach. I to jest problem. Bo skoro pływają po morzach, to trudno ich złapać. Niewiele dziewczyn chce pływać po morzach, bo zimno, kibel ciasny, fala makijaż zmyje, no i z chorobą morską nie wygląda się najlepiej. Miejsca w portowym barze zajęte raczej przez profesjonalistki, a i na koniec jak tu kapitana od przebierańca odróżnić?
Na ratunek ruszyli autorzy aplikacji Sea Captain Date. Można w niej poszukiwać kapitanów wg wieku, zainteresowań (no, pewnych aspektów zainteresowań), przejrzeć zdjęcia. A jak już jakiś ze szczególnie bujną brodą wpadnie w oko, to napisać wiadomość, albo zacząć czat.
Dość idiotyczną opcją wydaje się poszukiwanie w okolicy miejsca zamieszkania - prawdziwy kapitan nie zamieszkuje, tylko sztormuje Horn do dnia sądu ostatecznego (i jeden dzień dłużej), zatem co nam po informacji, że zameldowany jest tuż obok?
Aplikacja ma pewne niedoróbki: rejestrując konto określamy płeć i zainteresowania, ale nie ma żadnej rubryki na wyszczególnienie, czy jesteśmy kapitanem plastikowym, czy "ze starej szkoły trzebieskiej" (tej doprowadzonej przez PZŻ do ruiny), a już w ogóle nie, czy nie jesteśmy przypadkiem jkżw. A może nawet mamy MCA Commercial Endorsement?
Nie podajemy też logbooka szczęśliwie zakończonych rejsów. I co taka niewiasta ma zrobić? Poznać kogoś, kto plastik odebrał i zaraz jacht na jakiejś Antarktydzie rozbił, albo gdzie bądź? I jak się potem w towarzystwie pokazać?
Tak czy inaczej jakiś punkt zaczepienia jest. Czy aplikacja zorganizuje nam trwały związek? W to w redakcji wątpimy, wszak marynarz ma w każdym porcie narzeczoną, ale jego prawdziwą miłością jest zawsze morze.
Zdjęcie: Sea Captain Date
P.S. W redakcji sami nie wiemy, czy ta strona to żart, czy nie. Niech każdy/a spróbuje sam/a.