WARUNKI
Jachty dobrze się porównuje i ocenia, gdy ma się okazję spędzić na ich pokładzie przynajmniej dzień i noc. Na Maxusa 24 miałam nawet więcej czasu, a wiatr podczas testów dopisał. Żeglując niemal tydzień, w zbliżonych warunkach wiatrowych, całą rodziną jachtów produkowanych przez węgorzewską stocznię jachtową Northman, miałam doskonałe porównanie wszystkich modeli.
OBSŁUGA
Z uwagi na dobre rozplanowanie, solidne wykonanie i nieduży rozmiar jednostki obsługa wszelkich jachtowych urządzeń jest łatwa i nie wymaga zbytniego wysiłku. Miecz podnoszony jest obrotowo i chodzi lekko, można wybrać go ręcznie, bez użycia kabestanu i korby. Do sterowania również nie potrzeba wiele siły, a czasem wydaje się nawet, że wcale. W testowanym egzemplarzu, gdy w przechyle płetwa sterowa wychodziła częściowo z wody, ster stawał się wręcz zbyt zrównoważony. Można bez problemu zapanować nad takim efektem, nieco mniej wybierając kontrafał płetwy sterowej. Sternikom lubiącym pewne żeglowanie w przechyłach Maxus 24 dostarczy wiele radości. Jacht łatwo się prowadzi, słucha się steru i nie ostrzy samoczynnie w dużych przechyłach. Żagle są dobrze skrojone i dopasowane do tego modelu. Szot grota wybiera się przez bloczek zamocowany do uchwytu na dnie kokpitu. Podczas postoju w uchwycie można umocować stolik. Szotmanom obsługującym fok działanie ułatwiają knagi zaciskowe przymocowane do podstawek przy kabestanach. W przeciwieństwie do większych modeli maxusów, w 24-ce szoty foka prowadzone są przez bloczki na szynach umieszczonych na dachu kabiny. Efektem węższego prowadzenia szotów foka (mniejszy kąt trymu) jest mniejszy kąt sprawnej żeglugi na wiatr. Przy wietrze 3–4° B wynosi on 45 stopni. Umieszczenie kabestanów szotowych foka na dachu kabiny jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza na małym jachcie. Szotman schodzący z balastu do obsługi foka nie zmniejsza tak drastycznie stateczności poprzecznej jachtu, jak wtedy, kiedy musiałby przejść całkiem na zawietrzną. Kabestany szotowe pełnią również funkcję fałowych. Fały oraz wszelkie możliwe liny do obsługi żagli i kładzenia masztu sprowadzone są do kokpitu i zamocowane w stoperach fałowych. Czyż mogłoby być wygodniej?
SIEDZENIE
Trudno nie zauważyć, że podczas żeglowania większość czasu spędzasz, siedząc. Zarówno w kokpicie, jak i w kabinie. Dlatego poza hydro- i aerodynamiką to właśnie ergonomiczność miejsc siedzących na jachcie jest najważniejszym czynnikiem, na który należy położyć nacisk przy jego projektowaniu. W kokpicie Maxusa 24, jak przystało na jednostkę turystyczną, siedziska są dwupoziomowe. Siedząc na ławce, możesz oprzeć się o oparcie mające ok. 30 cm wysokości i pochylone pod dobrze dobranym kątem. Im bliżej rufy siedzisz, tym bardziej praktyczną podpórką dla nóg staje się przetłoczenie na podłodze kokpitu. Gdy chcąc balastować, zasiadasz na półpokładzie, to wygodniej Ci będzie, jeśli usiądziesz bardziej z przodu. Szerokość półpokładu w pobliżu pawęży jest minimalna, ale tu przewidziana jest rozkładana ławeczka na koszu rufowym. Stopami możesz zaprzeć się o niewielkie przetłoczenie na krawędzi dolnych siedzisk. Dla sternika najważniejsze jest zaś to, że wygodnie sterować można z wielu miejsc kokpitu, a ułatwia to przedłużacz rumpla. Jak dla mnie mógłby on być dłuższy nawet o 30 cm. Siedzącym w kokpicie widoczności nie ogranicza nadbudówka. Dwumetrowej długości kokpit można „zamknąć” od strony rufy, mocując pomiędzy siedziskami laminatową ławeczkę.
Cały test Maxusa 24 przeczytasz w numerze 3/2015 Jachtingu. Dostęp online do magazynu tutaj w cenie 9.90 PLN.