Pewna zazdrosna żona postanowiła w dość osobliwy sposób podtrzymać „domowe ognisko”. Spaliła mężowi… jacht. Do pożaru łodzi doszło w Darłówku.
Kobieta najwyraźniej nie podzielała żeglarskiej pasji męża. Uważała, że ten więcej czasu poświęca swojemu hobby, aniżeli jej, więc w przypływie zazdrości oblała jacht benzyną i go podpaliła.
Pan Rafał to zapalony żeglarz, członek Darłowskiego Jacht Klubu. Z dryfowaniem po wodzie związał także swoje zawodowe życie – uczy bowiem żeglarstwa dzieci i młodzież.
Na początku 2020 roku udało mu się spełnić marzenie i kupić własny jacht. Stary, bo pochodzący z przełomu lat 70. i 80., do całkowitej renowacji, ale wciąż – co własne, to własne.
Mężczyzna przystąpił więc niezwłocznie do prac przy żaglówce i już po kilkunastu tygodniach mógł ruszyć na szerokie wody. W rejsy postanowił zabierać dwójkę synów, a ci szybko „połknęli bakcyla”.
Nie spodobało to się jednak żonie. Mąż bowiem już nie tylko czas zawodowy, ale i większość prywatnego poświęcał żaglom. Kobieta czuła się opuszczona i zazdrosna. Wreszcie postanowiła załatwić sprawę po swojemu.
– Miała trudniejszy okres w życiu. W akcie desperacji pojechała do mariny w Darłowie z kanistrem benzyny – zdradza przyjaciel poszkodowanego.
Jacht doszczętnie spłonął, a że nie był ubezpieczony, to pan Rafał został z niczym. Ledwie kilka miesięcy cieszył się z wymarzonego, własnego jachtu.
– Rafał jest zrozpaczony. Nie tylko z powodu strat finansowych – ale także ilości pracy którą włożył w ten jacht – opisuje przyjaciel.
Postanowił więc ulżyć kompanowi w cierpieniu i zorganizował w Internecie zrzutkę na remont żaglówki.
W opisie zbiórki pyta żeglarską brać: „pomyślcie jakbyście się poczuli gdyby własna żona spaliła Wam jacht???”
My nie chcemy sobie tego nawet wyobrażać…