Igrzyska w Rio De Janeiro zaczynają się w sierpniu 2016 roku. Oznacza to, że został de facto jeden sezon na przygotowanie się do igrzysk. Dla żeglarzy to poważne wyzwanie. W kilku płaszczyznach:
- logistycznej: przewiduje się koszmarną drożyznę w Brazylii w okresie poprzedzającym igrzyska. A ponieważ tamtejszy klimat i warunki żeglowania różnią się od znanych w Polsce, nasi olimpijczycy będą musieli tam spędzić sporo czasu na aklimatyzacji, kwestia spedycji sprzętu i wyposażenia, czy choćby językowa trenerów (mamy jakiegoś, który mówi po portugalsku?).
- medyczno-wydolnościowej: inny klimat, inne warunki. Mam nadzieję, że władze PZŻ wyciągnęły nauczkę po Pekinie. W porównaniu z Weymouth problemem staje się choćby taki jet-lag.
- finansowej: z całą pewnością udział w igrzyskach w Rio będzie znacznie droższy, niż w olimpiadzie w Londynie.
Wydaje się, że w takich okolicznościach plany przygotowań, harmonogramy i budżety powinny być już teraz dopięte na ostatni guzik, role i zadania rozdane, każdy powinien wiedzieć, co ma robić. Ale, niestety, nie.
Po pierwsze, zrezygnował prezes d/s sportu, Karol Jabłoński - jak słyszałem, z powodu niemożności uzgodnienia wspólnych planów z prezesem PZŻ. Informacje na stronie PZŻ wskazują, że na razie nikt nie objął tego stanowiska i nie ma w zarządzie osoby odpowiedzialnej za sport. Być może taką odpowiedzialność mógłby wziąć na siebie Wiesław Kaczmarek osobiście, ale obawiam się, że w kontekście powołania "Funduszu Rozwoju Infrastruktury Żeglarskiej" i planów realizacji inwestycji w Gdyni nie będzie w stanie dostatecznie pełnić tej funkcji. Poza tym jest magistrem od mechaniki precyzyjnej, a przygotowanie ekipy olimpijskiej wymaga najwyższych kwalifikacji sportowych.
Po drugie, Polski Związek Żeglarski dopiero teraz rozpisał konkurs na trenera głównego przygotowań olimpijskich. Kryteria wyglądają dziwnie - naturalnym byłby wymóg co najmniej trenera I klasy, ale tego wymogu nie ma. Jest wymóg 5 lat pracy trenerskiej w klasie olimpijskiej - chociaż naturalne byłoby szukanie wśród trenerów-koordynatorów w województwach, lub trenerów poszczególnych klas. Wynagrodzenie: nie podano, ale maksymalne to 3-krotność średniej krajowej, czyli na człowieka, który domu przez półtora roku nie obejrzy raczej na kolana nie rzuca. To akurat ograniczenie z ustawy o działalności pożytku publicznego.
Problemem jest to, że trener - a nawet nie trener, tylko kandydat na trenera, wraz z CV ma przedstawić swoją koncepcje przygotowań olimpijskich. Czyli nie "związek ma opracowany plan, szukamy człowieka, który da radę go zrealizować", tylko "szukamy dopiero drogi".
Nic w takim konkursie dziwnego. Albo nie byłoby nic dziwnego, gdyby konkurs taki rozpisano w ubiegłym roku. Trener miałby dwa lata, żeby wybrać najlepszych zawodników, zapewnić im finansowanie etapu kwalifikacji wewnętrznych i zewnętrznych, odpowiedni sprzęt i otoczenie do treningów za oceanem..
Problem w tym, że został rok przygotowań. Bo plany na obecny sezon już wszyscy mają od pół roku pozamykane, a 2016 to bardziej kwestia aklimatyzacji w Ameryce Południowej, niż sensownych przygotowań. PZŻ jest bez wiceprezesa d/s sportu, bez trenera kadry olimpijskiej, bez planu, harmonogramu i budżetu. To niedobrze.
Pewnie będzie, jak zwykle. Powinno się udać, bo zawodników, zwłaszcza deskarzy, mamy na wysokim poziomie. A że na ostatnią chwilę i w nerwach..
Tak czy owak - trzymać kciuki.