Była noc z 7 na 8 września 1991 r. S/y „Stomil” znajdował się w drodze z Kilonii do Świnoujścia. Panowała prawdziwie jesienna pogoda – silny północny wiatr oceniany na 5–6°B, stan morza 4 i odpowiednio niska temperatura. Prędkość jachtu wynosiła 5–6 w. na kursie 152°. Sterowano na białe światło latarni Stawa Młyny, które było dobrze widoczne z tej odległości. Prowadzono nawigację zliczeniową...
Na jachcie płynęło 8 osób. Kapitanem był 57-letni mężczyzna z 22 latami praktyki morskiej i patentem jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Ofi cerowie posiadali uprawnienia, jakich nie powstydziliby się współcześni skipperzy.
O 0400 nastąpiło przejęcie wachty przez I ofi cera. Przyjrzał się on widocznym na brzegu światłom i ocenił pozycję jednostki jako będącą bardziej na zachód, niż przekazał mu II ofi cer. Około 0415 zszedł pod pokład w celu przeniesienia pozycji na nową mapę i pozostawił załoganta samego na pokładzie. Ten miał już za sobą kilka tygodni praktyki morskiej, toteż niezwłocznie poinformował ofi cera, gdy zauważył na lewym trawersie jachtu parę pław podejściowych i po upływie kwadransa kolejną parę. Obie pary były odległe od s/y „Stomil” o jakieś 2 Mm, może więcej. Pierwszy ofi cer wyszedł na pokład dopiero wówczas, gdy usłyszał meldunek o zbliżającym się od strony rufy statku.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu 3/2016. Dostęp do numeru online tutaj w cenie 9.90 PLN