Plan sportowy jaki wyznaczyli sobie uczestnicy regat był bardzo jasny – ukończyć wyścig w pierwszej dwudziestce jednokadłubowców. Założenie to zostało zrealizowane z nawiązką, a polską załogę wyprzedziły tylko najnowsze jachty klasy VO65 czy IMOCA oraz zwycięzca i zdecydowanie najszybsza łódka tych regat, czyli Rambler 88.
- Dla większości osób będących na pokładzie Monster Project był to pierwszy Fastnet jak i pierwszy w ogóle 600 milowy wyścig. Dla mnie również. Wszyscy jesteśmy z niego bardzo zadowoleni przede wszystkim dlatego, że obeszło się bez większych niespodzianek i przygód zarówno ze sprzętem jak i z załogą. Najważniejsze jednak, że zajęliśmy znakomite miejsce na mecie. Przed startem założyliśmy sobie miejsce w pierwszej dwudziestce, ale również wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężkie do wykonania. Udało się i dlatego cała załoga jest bardzo zadowolona – podkreśla Mateusz Kusznierewicz.
- Mimo, iż załoga została zbudowana w formacie PRO-AM (profesjonaliści i amatorzy) to wszyscy od samego początku nastawili się na tryb regatowy, a nie zwykłą przejażdżkę. Zaangażowanie każdego członka zespołu było ogromne i to zaowocowało – dodaje Kusznierewicz.
- Maksymalną prędkość jaką osiągnęliśmy to 25 węzłów. Generalnie wyścig był dość spokojny poza ostatnią nocą, gdzie przyszło trochę więcej wiatru i prędkości zrobiły się większe. Poza tym pogoda była stabilna, sprzęt spisywał się znakomicie i nikt z załogi nie miał żadnych problemów. To był jeden ze spokojniejszych wyścigów w jakich brałem udział. Niemniej jego ranga i nasza dobra pozycja sprawiły, że wszyscy byli bardzo podekscytowani – mówi Filip Wójcikiewicz, komandor YCS.
The Fastnet Race należy do tak zwanego „żeglarskiego wielkiego szlema” i obok regat Sydney to Hobart zaliczany jest do najtrudniejszych i najważniejszych wyścigów morskich świata. Jego trasa wiedzie przez cieśninę Solent wzdłuż południowego wybrzeża Anglii, Kanał Angielski, Morze Celtyckie, aż do słynnej irlandzkiej skały Fastnet. Trasa liczy łącznie 608 mil morskich, a meta usytuowana jest w Plymouth.
Załoga YCS składała się z 19 osób z czego połowę stanowili żeglarscy amatorzy i pasjonaci, a nie profesjonalni żeglarze. Zespół był podzielony na dwie wachty, które pracowały w systemie 3 lub 4 godzinnych zmian.
- Taką formułę przyjęliśmy od samego początku. Mieszamy wyczynowców z amatorami, aby zaszczepić żeglarstwo regatowe jak największej ilości osób. Za nami Fastnet przed nami kolejne imprezy takie jak Rolex Middle Sea Race w listopadzie czy kolejna wyprawa na Karaiby wczesną wiosną 2018. Już niedługo będzie można zapoznać się ze szczegółami tych projektów – dodaje Rafał Sawicki z YCS.
Poczynania załóg Yacht Club Sopot oraz informację na temat przyszłych projektów można śledzić na profilu facebook https://www.facebook.com/ycsopot/ oraz stronie internetowej klubu http://www.yachtclubsopot.com/
Fot. materiały prasowe YCS / autor Ewa K. Fijołek