Osiągnięcie Bay of Whales - zatoki nazwanej tak przez samego Shackletona w trakcie jego antarktycznej wyprawy, w sto lat po jej zakończeniu, było głównym wyzwaniem całej wyprawy. Mariusz Koper jako kapitan i organizator przedsięwzięcia postawił przed sobą, załogą i jachtem kilka celów, wśród których znalazł się między innymi start w regatach Sydney - Hobart, jednak ten był absolutnym zwieńczeniem zwieńczeń: dotrzeć na Morze Rossa i przedrzeć się jak najdalej na południe...
Bariera Rossa, którą trzeba było pokonać w pierwszej kolejności, w swojej szczytowej formie, może mieć około 200 mil szerokości, od kilku do kilkunastu metrów grubości i kilkaset kilometrów długości. Po przedostaniu się przez barierę paku i wpłynięciu na Morze Rossa, załodze pozostało do pokonania w jedną stronę już jedynie... około 700 mil. A wszystko to w nieocenionym towarzystwie kry, paku i gór lodowych...
' Było zimno, dziób zaczął porastać lodem. Trudno byłoby wytrzymać w takich warunkach bez narciarskich gogli i naszych skafandrów. Przez sześć godzin notowaliśmy wiatr wiejący z prędkością powyżej 45 węzłów, w porywach do 58 węzłów. Nad ranem sytuacja zaczęła się uspakajać. Obraliśmy kurs na Bay of Whales. Wiatr zmienił kierunek z wschodniego na północny. Fale szły w kierunku szelfu. Rozbijały się z niewyobrażalnym impetem o lód, wywołując gejzerowe widowisko. Pierwsze rozpoznanie terenu nie pozostawiało złudzeń – na szelf w żaden sposób nie będziemy w stanie zejść, zbliżenie do niego grozi utratą jachtu. Ponownie odpadliśmy na zachód.
Prognoza pogody nie była zachęcająca. Wiatr północny miał utrzymywać się przez kilka dni. Mogliśmy krążyć dookoła, ryzykując coraz późniejszym wyjściem z Morza Rossa. Postanowiłem nie czekać, wpłynąć tak daleko jak rozsądek pozwoli i zakończyć ten etap wyprawy.
Wpłynęliśmy do Bay of Whales ponownie wczesnym popołudniem. Towarzyszył nam huk rozbijanych fal o szelf i świst mroźnego wiatru. Przed szelfem unosił się na falach śmiertelnie groźny lód. Fala przybojowa przypominała tą niebezpieczną, spotykaną przed rafami koralowymi. Tylko, że tu woda ma minus 3 stopnie i znikąd nie można oczekiwać pomocy. Wpłynęliśmy najdalej, jak tylko można w tych warunkach w głąb zatoki, czyli na długość przybojowej fali od zwartego lodu... Odczuwam dzisiaj niesamowitą satysfakcję. Mogliśmy tak daleko dopłynąć dzięki zaufaniu do siebie i jachtu, na którym pływamy.' - relacjonuje kapitan i organizator, na stronie wyprawy
Dotychczasowy Rekord Świata w żegludze jachtowej pod żaglami, zatrzymywał się na szerokości geograficznej 77º51'S i należał do m/v Arctic P. Katharsis II zanotowała pozycję 78º43'S 163º43'W czyli jak by na to nie patrzeć, najdalej na południe w historii Światowego Żeglarstwa...
Jacht to 22.77 metrowy Oyster 72 i na pierwszy rzut oka nie ma w tej informacji nic spektakularnego, chyba że poświęcimy moment na uświadomienie sobie, że obecnie jachtem, który dopłynął najdalej jest jednostka laminatowa mogąca spokojnie klasyfikować się jako jachtowy segment luksusowy ... Jak pisze Mariusz Koper ' Mogliśmy tak daleko dopłynąć dzięki zaufaniu do siebie i jachtu, na którym pływamy. Pokazaliśmy pazur połączony z właściwym przewidywaniem zdarzeń. Wielu nie spodziewało się, że „plastikowy” jacht może być tak dzielną jednostką.'
Teraz przed dzielną załogą być może najbardziej wymagające wyzwanie jakim jest bezpieczny powrót do domu. Planują popłynąć na Franklin Island, by stamtąd ocenić gdzie mogą wylądować. Gratulujemy wszystkim którzy przyczynili się do tak spektakularnego sukcesu i życzymy aby najzimniejsze morze świata i całe jego lodowe zasoby okazały się przychylne!
strona wyprawy
fot. katharsis2.com
Morze Rossa, o powierzchni 960 tys. km² i zasoleniu wynoszącym 34%,to najdalsze na Południe (ok.1200-1400 km. od geograficznego Bieguna Południowego), jakby tego było mało również, najzimniejsze morze świata. W stanie, który można zdefiniować jako płynny pozostaje ono zaledwie przez 6 tygodni. Na przełomie stycznia i lutego bariera lodowa na ogół pęka tworząc kanały otwarte zazwyczaj przez kilka dni. Tworząca się tym samym, tak zwana „połyń Morza Rossa”, czyli obszar wody żeglownej to prawdziwy koktajl z kaszą lodową, polami paku i wcale nie małym dodatkiem gór lodowych. Jeżeli dodamy do tego wiatry dochodzące do 200km/h otrzymamy prawdziwie antarktyczne lato. W marcu Morze Rossa ponownie zamarza i utrzymuje ten stan rzeczy przez następne 10 miesięcy. Kto nie zdążył z ewakuacją, ten zostaje zimować.