Wbrew pozorom odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo np. niektórym zdecydowanie więcej radości przyniesie wieczne „dłubanie” przy łódce, niż jej użytkowanie, podczas gdy dla innych wystarczającym powodem satysfakcji będzie sam widok własnego jachtu zacumowanego przy kei. Jest wreszcie zasadnicza grupa armatorów, którzy starają się spędzać jak najwięcej czasu, pływając swoją łodzią.
Do dalszych rozważań przyjmijmy właśnie, że Twoim pragnieniem jest jak najczęstsze żeglowanie i że decyzja o zakupie jakiejś jednostki pływającej już wisi w powietrzu. Dla uproszczenia przyjmijmy, że chodzi o jednostkę śródlądową, bo jacht morski to już zupełnie inna półka cenowa. Przeglądasz więc ogłoszenia sprzedaży nowych lub używanych jachtów w poszukiwaniu czegoś, co spełni Twoje oczekiwania, szukając zwykle jachtu kabinowego (żeby nie kapało na głowę i żeby można było się przespać), o przestronnej mesie (żeby można było się wyprostować, wkładając spodnie), na którym bez kłopotu zmieści się kilka osób (tj. od dwóch do sześciu). Taki jacht bezsprzecznie da Ci dużo radości i będzie powodem armatorskiej dumy oraz przysporzy wielu niezapomnianych chwil na wodzie...
Jeśli jednak żeglarstwo nie jest Twoim codziennym zajęciem, to po jednym, a najwyżej kilku sezonach zwykle okazuje się, że czas poświęcony na:
– zapewnienie sezonowego miejsca przy kei na wybranym akwenie,
– jesienne wyciąganie i wiosenne wodowanie,
– dokonywanie niezbędnych remontów (często zdalnie, poprzez kogoś),
– zabezpieczenie łodzi na zimę,
– transport i wypożyczenie przyczepy,
– znalezienie miejsca bezpiecznego zimowania łodzi (najlepiej zadaszonego),
– czy wreszcie namówienie załogi do udziału w żeglowaniu
znacznie przewyższa czas, który poświęcasz na właściwe żeglowanie.
Część armatorów godzi się na taki stan rzeczy i traktuje go jako coś zupełnie naturalnego, ale u wielu rodzi on frustrację i powoduje, że opadają im skrzydełka. Czy więc istnieje alternatywa dla posiadania własnego jachtu kabinowego? Otóż wydaje się, że tak! A są nią cieszące się rosnącą popularnością małe jednostki, zwane dingi lub daysailerami.
Więcej na ten temat można przeczytać w Jachtingu 04-05/2017. Dostęp on-line do pełnej wersji numeru tutaj w cenie 7.00 PLN.
Fot. Adrianna Osińska, Marek Jurewicz